niedziela, 8 maja 2011

Chinkali - gruzińskie pierogi.


Dziś, wyjątkowo, wpis nie będzie mój ;) WOŚP łączy ludzi - z pomysłodawcą akcji karmimy się od czasu do czasu. Więc gdy wczoraj wieczorem dostałam zaproszenie na gruzińskie pierogi, które je się trzymając za dzyndzołek, nadgryzając krawędź, wysysając ze środka rosół, a później wżerając całą resztę - radośnie zaplanowałam sobie dzisiejszy dzień właśnie w ten sposób. I były absolutnie przepyszne ;) Kto by pomyślał, że mnie facet-programista żywić będzie...ale kleił ładnie.



Zdjęcia mojego autorstwa, ale przepis i wykonanie Miśkowe, więc po przepis (i anegdotę jakąś, chyba nawet) zajrzyjcie na Studenckie Gotowanie :)


A tych dzyndzołków się nie zjada. Aż smutno.

7 komentarzy:

  1. Trzcino, bo za te dzyndzołki się trzyma przy jedzeniu - muszą być dość twarde, przez co skleja się je dość grubo. No i po ugotowaniu są półsurowe w środku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze się zastanawiałam jak się toto klei, bo wygląda uroczo. A środek przypomina z Waszej relacji (a jakże przeczytałam obie) pielmieni rosyjskie. Samam zbyt leniwa na pierogi, ale niedaleko posiadam miłą pierogarnię gdzie takie cuda dają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale śliczne są - a dzyndzołki można zasuszyć na pamiątkę (żartuję:)). Mnie zainspirowały i chcę takie zrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lino, a cóż to są te pielmieni rosyjskie? Może namówię Tomka, to mi jeszcze jedne pierogi machnie :D

    Aniu - i można się nimi wymieniać. "A tego obgryzł Wojtek" ;)

    Taak, Misiek się postarał. :)

    OdpowiedzUsuń

Widzę każdy pozostawiony komentarz - również w przepisach archiwalnych. Za wszystkie bardzo dziękuję :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...