środa, 29 grudnia 2010

Pikantne krakersy




Jeżeli planujecie przekąski na imprezę Sylwestrową to pamiętajcie o tych gościach, którzy nie przepadają za słodyczami. (Niezbyt) pilnie strzeżoną tajemnicą jest to, że chociaż lubię się pozajadać ciastkami, to naprawdę dramatycznie robi się, jak w moim zasięgu pojawią się słone przegryzki...te krakersy mają siłę rażenia jak pocisk ziemia-powietrze. Całe szczęście, że obiecałam je zabrać ze sobą na wyjazd - inaczej cały wieczór siedziałabym i chrupała.

Przepis zaadaptowałam z bloga o dziwnym układzie strony, ale rewelacyjnych przepisach. Koniecznie zerknijcie żeby zobaczyć jak powinno wyglądać ciasto, i jak ładnie można pokroić krakersy jeżeli nie jest się mną: http://twospoons.wordpress.com/2010/11/28/smoked-cheddar-and-chive-crackers/

Składniki:


350g mąki pszennej
60g mąki pszennej pełnoziarnistej
75g zimnego masła
40g tartego parmezanu (lub innego twardego sera o wyrazistym smaku)
1,5 łyżeczki soli
2 łyżki przyprawy do pizzy (lub po prostu mieszanka ulubionych przypraw - oregano, bazylia, rozmaryn, papryka, trochę chili, co tylko lubicie)
240ml mleka

Koszt: 4-5zł
Czas wykonania: dość długi ze względu na cięcie krakersów.

Wykonanie:

Do miksera z ostrzami wrzucamy wszystkie składniki poza masłem, i miksujemy, aż zrobi nam się ładna mikstura o konsystencji mokrego piasku. Jeżeli nie posiadacie takiego miksera, to zimne masło potnijcie na kosteczki, po czym w rękach rozetrzyjcie razem z mąką tak drobno, jak tylko dacie radę. Potem wrzućcie resztę składników i zmiksujcie mikserem (będzie pylić, więc ostrożnie). Powoli do miksującej się masy wlewamy mleko, aż wymiksuje nam się gęste ciasto (jeżeli robicie to mikserem ręcznym, to wlejcie powoli połowę mleka miksując, a resztę wgniećcie ręcznie - ciasto jest bardzo gęste, i zwykły mikser może nie dać rady). Dzielimy otrzymane ciasto na 4-5 części.

Szczodrze obsypujemy blat na którym będziemy wałkować mąką. Wałkujemy cieniutki, cieniuteńki placek - nie może być grubszy niż 2 mm. Bardzo ostrym nożem tniemy na kwadraciki, lub jakie tylko kształty mamy ochotę - ja pocięłam je w dość drobne prostokąciki, ale jeżeli macie ochotę, to możecie je nawet wykrawać foremkami do ciastek, bo ciasto doskonale się do tego nadaje. Przenosimy krakersy na wyłożoną papierem blachę do pieczenia, i każdy nakłuwamy kilkakrotnie widelcem. W przypadku pierwszej blachy tego nie zrobiłam, i krakersy spuchły mi w śliczne poduszeczki, które też są niezłe, ale nie aż tak kruche, jak powinny być ;) więc jednak polecam. Można je układać bardzo, bardzo blisko siebie - zupełnie nie rosną.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 10-15 minut. To będzie zależało od ich wielkości - im większe, tym dłużej. Muszą się mocno zrumienić i wysuszyć, jasne krakersy nie będą chrupiące - po pierwszej blasze na pewno wyczujecie jaka chrupkość wam odpowiada :)

Uwaga - ta ilość składników jest na monstrualną porcję. Wyszło mi prawie 5 blach krakersów! Chrrrrup!

Szczęśliwego Nowego Roku, ewrybady ;) to mój 50 wpis, prawdopodobnie ostatni w tym roku, i liczę na to, że w przyszłym uda mi się ich naprodukować jeszcze więcej. Dziękuję za wszystkie komentarze, wsparcie, poganianie i wypróbowywanie moich przepisów, jesteście kochani :)

wtorek, 21 grudnia 2010

Piernikowe muffiny




Święta idą, a u mnie tradycyjnie piernik piecze w domu Mama...ale pozazdrościłam, i chciałam, żeby mi w mieszkaniu pachniało, więc wymyśliłam naprędce przepis na piernikowe muffiny :)
Robią się szybciutko, jak to muffiny, są przepyszne i cudownie pachną. Ponieważ nie ma tu dodatku czekolady (chociaż nic nie stoi na przeszkodzie żeby ją dodać) to są mniej wilgotne (w porównaniu na przykład z potrójnie czekoladowymi czy bananowymi) - smakują jak taki minipiernik.

Składniki


1 jajko
180-200 ml maślanki (to zależy od tego, jak jest gęsta)
250g mąki
1/2 łyżeczki sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki przyprawy do piernika*
1 łyżka kakao
100g cukru trzcinowego
6 łyżek golden syrupu (można zastąpić płynnym miodem)
100g rozpuszczonego masła

Koszt: 6-8zł
Czas wykonania: szybciutki.

Wykonanie

W misce mieszamy mąkę, przyprawę do piernika, kakao, cukier, sodę i proszek do pieczenia. W kubeczku mieszamy maślankę, golden syrup, jajko i rozpuszczone masło. Łączymy składniki mieszając wszystko widelcem, do połączenia składników. Nakładamy do papilotek (jeżeli pieczecie używając blachy, to prawie do pełna, jeżeli silikonowych foremek - do ok. 3/4), i pieczemy ok. 20 minut w 190 stopniach do suchego patyczka. Całkiem ładnie odchodzą od papilotek.

Jeżeli chcecie dekorować muffiny cukrową posypką, to nałóżcie ją oczywiście przed pieczeniem :)

* Uważajcie kupując przyprawę do piernika - zła przyprawa spowoduje, że ciasta i ciastka wyjdą mdłe. Jak się nie naciąć? Czytamy skład z tyłu opakowania - jeżeli na pierwszym, drugim, albo w ogóle jakikolwiek miejscu jest mąka, to odkładamy, i szukamy producenta, który nie chce nas okantować.

Spaghetti z czosnkiem i suszonymi pomidorami.




Zgodnie z zasadą, że najprostsze rzeczy smakują najlepiej...nocna rozmowa przypomniała mi, że w lodówce mam dwa słoiki suszonych pomidorów w oleju (nie mam pojęcia czemu dwa...). Do tego jeszcze czosnek, olej orzechowy, i idealny szybki obiad gotowy. Porcja dla jednej osoby.


Składniki:

2-3 suszone pomidory w oleju
Ząbek czosnku
Olej orzechowy (można zastąpić oliwą z oliwek, ale dość mocno zmieni to smak)
1/4 paczki spaghetti

Koszt: 4zł
Czas wykonania: superszybki

Wykonanie:

Wrzucamy makaron do gotującej się, osolonej wody. Wyjmujemy ze słoika pomidory, lekko odsączamy na papierowej ściereczce (niekoniecznie, ale moje były mocno tłuste). Siekamy na drobne kawałki, wrzucamy na patelnię. Siekamy ząbek czosnku, dorzucamy do pomidorów. Podgrzewamy wszystko przez chwilę, aż czosnek zacznie pachnieć. Dodajemy kilka kropel oleju orzechowego (lub oliwy z oliwek), odcedzamy makaron, mieszamy, wsuwamy.

Chewy Chocolate Chip Cookie



CCCC. W Polsce takie ciastka nie są zbyt znane - u nas królują chrupiące, kruszące się piegusy. Te ciacha to coś zupełnie innego - Amerykanie nazywają je czasami Drop Cookies, ze względu na to, że ciasto upuszcza się z łyżki na blachę. Pomysł na ich zrobienie przyszedł mi, gdy spróbowałam ciastek w małej, amerykańskiej kawiarence w Krakowie - More Than A Cookie. Dzięki, Kaja, za uświadomienie mi, że takie miejsce istnieje :) ciastka tam były przepyszne, diablo słodkie, zapychające i wspaniałe. Oczywiście natomiast zachciało mi się zrekonstruować przepis ze względu na odległość do kawiarenki i, nie ukrywajmy, koszta.

I po kilku próbach i wyszukiwaniu idealnego przepisu - udało się :) kluczem do sukcesu jest tajemniczo brzmiąca aktywacja glutenu, ale o tym później.

Ciastka są bardzo słodkie, z dużą ilością czekolady, cieniutkie i lekko chrupiące z wierzchu, a w środku...właśnie chewy. Żujliwe. Do żucia ;) Trzeba spróbować, bo mają w sobie coś co sprawia, że sięga się po kolejne, i kolejne, i kolejne...

Przepis (zmodyfikowany, a jakże) pochodzi z genialnej strony http://joepastry.com/ Przepis na duuużą porcję, jakieś 4 blachy ;)

Składniki:



320g mąki
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 (bardzo płaska) łyżeczka soli
225g masła, miękkiego, ale nie zbyt miękkiego ;)
250g cukru trzcinowego
2 duże jajka
100g białej czekolady
100g mlecznej czekolady
Kilka kropel aromatu waniliowego lub łyżeczka ekstraktu z wanilii lub wyskrobane z połowy laski wanilii ziarenka.

Koszt: 8-9zł
Czas wykonania: szybki, ok. 30 minut

Wykonanie:

Do miski wkładamy pocięte na kawałki masło i cukier, ucieramy mikserem aż masło będzie puchate. Dodajemy po jednym jajku, ucieramy. Dodajemy wanilię, ucieramy. W osobnej miseczce mieszamy mąkę, sól i sodę. Stopniowo dodajemy do ucieranej masy, wciąż miksując. I teraz bardzo ważny etap. Tutaj następuje nasze magiczne GLUTEN, AKTYWACJA. To właśnie sprawi, że nasze ciastka będą żujące, a nie kruche - na najwyższych obrotach miksujemy ciasto przez przynajmniej 2-3 minuty - gluten w połączeniu z płynami (jajka) zostanie zaktywizowany. Ciasto jest dość rzadkie, nie martwcie się tym. Po tym czasie dodajemy posiekaną w kawałki czekoladę, i jeszcze chwilę miksujemy, aż się rozejdzie w cieście.

Blachy do pieczenia wykładamy papierem, i używając łyżki wykładamy ciasto. Ciastka bardzo, bardzo rosną, a w zasadzie rozlewają się na boki. Z tego względu dobrze jest piec je w małych partiach, ja zazwyczaj robię 3 rzędy po 3 ciastka. Musicie wyczuć ile dokładnie masy trzeba nałożyć - u mnie to jakieś 3/4 łyżki. Nabieramy, palcem spychamy na blachę, po czym wkładamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i pieczemy przez ok. 10 minut. Po wyjęciu ciastka mają bardzo gąbczastą konsystencję i są trochę wyrośnięte. Dajemy im odpocząć i ostygnąć kilka minut na blasze, po czym delikatnie ściągamy je i zupełnie studzimy. Należy uważać, żeby ciastka nie spiekły się za bardzo - powinny tylko trochę przyciemnieć po brzegach. Jeżeli będą za ciemne, to wyjdą chrupiące, i z żującego efektu nici :)

piątek, 3 grudnia 2010

Orzechowe, drożdżowe ślimaczki.



Mmmmniam. Przepyszne, mięciutkie, mocno orzechowe. Trzeba się z nimi trochę pobawić, ale warto. Najlepsze są zaraz po wyjęciu z piekarnika - jeszcze gorące, pachnące. Na drugi dzień też są ok, zwłaszcza ze szklanką mleka, ale to jednak nie to samo :) Zdecydowanie smakują wizażankom ;)

Składniki:

Na ciasto

25g świeżych lub 12g suchych drożdży
4,5 szklanki mąki (zazwyczaj daję więcej, ale może mam jakąś małą szklankę...)
1,5 szklanki letniego mleka
120g miękkiego masła
1/3 szklanki (prawdziwego) cukru waniliowego, lub można użyć zwykłego cukru 1/4 szklanki + dodać małą paczuszkę wanilinowego
2 jajka
1 żółtko
pół łyżeczki soli

Na nadzienie

150-200g mielonych orzechów - ja najbardziej lubię używać laskowych, migdałów, lub mieszać te dwa rodzaje
5 łyżek cukru
3 łyżeczki cynamonu
Pół szklanki smarowidła. Do wyboru mamy: golden syrup, syrop klonowy, miód. Golden syrup smakował mi zdecydowanie najbardziej, z miodem też są pyszne, chociaż oczywiście smakują miodem, syropu klonowego trzeba dać trochę więcej niż pół szklanki.

Czas wykonania: dość długi
Koszt: 12-15zł, w zależności od orzechów

Wykonanie:

Jeżeli używamy świeżych drożdży najpierw sporządzamy rozczyn, suche mieszamy z mąką. W miseczce roztrzepujemy jajka, mleko i cukry. Do miski wsypujemy mąki, wlewamy masę jajeczno-mleczno-cukrową, dodajemy ewentualny rozczyn, mieszamy. Dodajemy masło, sól, zagniatamy dość długo elastyczne, miękkie ciasto. Formujemy z ciasta kulę, nakrywamy miskę ciepłą ściereczką, i czekamy aż podwoi objętość - ok. 1-1,5h. Po tym czasie wyjmujemy, zagniatamy krótko, i wałkujemy z ciasta duży prostokąt (ok. 40-50cm). Albo kwadrat. Jakkolwiek :) Smarujemy go wybranym przez nas smarowidłem, i posypujemy solidną warstwą orzechów. Następnie rozsypujemy równo cukier, posypujemy cynamonem, i zwijamy nasz placek w roladę. Niestety nie mam zdjęć z tego procesu, ale to dość łatwe. Układamy roladę złączeniem do dołu, żeby nam nie uciekała, po czym kroimy ślimaczki grubości ok. 2,5cm ostrym nożem lub nitką. Sposób z nitką jest zadziwiająco fajny, i dobry, jeżeli nie mamy wystarczająco dużego/ostrego noża - nie wyjdą nam zgniecione, podłużne ślimaczki. Sposoby rozrysowane poniżej :)


Ślimaczki układamy na blasze do pieczenia zachowując spore odstępy (pewnie nie zmieszczą się na jednej), po czym przykrywamy ściereczką, i zostawiamy na 30 minut do napuszenia. Po tym czasie wskakują do piekarnika nagrzanego do 190 stopni, i pieką się ok. 15-20 minut, do zezłocenia.

Uwaga - podane składniki są na duuuuużą porcję, ok. 20-25 ślimaczków, w zależności od tego jak pokroimy. Ponieważ najlepsze są w pierwszy dzień, to polecam zrobić z połowy porcji, jeżeli robicie je dla mniejszej liczby osób :)

Bułeczki czosnkowe ze szczypiorkiem.




Najlepsze pieczywo czosnkowe jakie kiedykolwiek jadłam. To ciasto drożdżowe jest kruche z zewnątrz a mięciutkie w środku, przez dodatek masła rozpływa się w ustach, przy pieczeniu pachnie tak, że miałam ochotę lizać piekarnik. Nic, tylko robić ;) Byle nie przed egzaminami ustnymi...Przepis na 12 bułeczek. Uwaga: jeżeli chcemy, żeby te wachlarzyki się "trzymały", to przy wkładaniu do gniazd trzeba je mocniej ścisnąć. Ja zastanawiałam się też nad owinięciem "trzonka" dodatkowym paseczkiem drożdżowego ciasta...inaczej po wyjęciu niektóre listki będą odpadać, co w zasadzie jest wygodne, bo świetnie się je je, ale już nie robi takiego wrażenia :)

Składniki:

Na ciasto

225 ml mleka
15g świeżych drożdży (=7g suchych)
2 łyżeczki cukru
2 łyżeczki soli
450g mąki pszennej
30g masła, miękkiego
1 jajko

Na smarowidło

4-5 ząbków czosnku (można dać więcej, jeżeli ktoś NAPRAWDĘ lubi czosnek)
Spory pęczek szczypioru lubelskiego (albo tego cieniutkiego, ale wtedy dałabym trochę więcej)
55g masła, miękkiego


Czas wykonania: długi, jak to przy drożdżowym. W sumie ok. 3-4h
Koszt: 5-7zł

Wykonanie:

Jeżeli mamy świeże drożdże, to sporządzamy rozczyn (do małej miseczki wlewamy ok. 4 łyżek ciepłego, ale nie gorącego mleka, dodajemy cukier, drożdże, i płaską łyżkę mąki. Mieszamy, i odstawiamy na kilka-kilkanaście minut, aż drożdże zaczną rosnąć). Jeżeli używamy drożdży suchych, to mieszamy je w sporej misce z mąką, solą i cukrem. Dodajemy miękkie masło, rozcieramy z grubsza z mąką. Wlewamy rozczyn drożdżowy (albo i nie), mleko, roztrzepane jajko. Wstępnie mieszamy widelcem albo łyżką, po czym czystymi rękami zabieramy się za wyrabianie ciasta. Ciasto ma być miękkie, elastyczne, gładkie. W razie potrzeby można podsypać mąką - ja dodałam ze dwie garści. Uformowaną kulę z ciasta zostawiamy w miseczce, nakrywamy ściereczką, i odstawiamy w ciepłe miejsce aż podwoi objętość - trwa to 1-1,5h, ja zazwyczaj przyspieszam ten proces wstawiając miskę do piekarnika, który od czasu do czasu włączam aż nagrzeje się do ok. 35-40 stopni, po czym wyłączam.

Po tym czasie wyjmujemy ciasto, krótko zagniatamy, i wałkujemy na duży, cienki prostokąt. W oryginalnym przepisie podane jest, że ma mieć wymiary 30x80cm - ja się tego zdecydowanie nie trzymałam, bo zwyczajnie nie mam miejsca ;) więc rozwałkowałam na ok. 50x45cm.

Obieramy nasze ząbki czosnku, przeciskamy je przez praskę, lub siekamy bardzo drobno (ja tak zrobiłam). Do kubka/miseczki wkładamy miękkie masło, po czym ucieramy je z czosnkiem. Siekamy drobniutko szczypiorek, i również mieszamy z masłem. Tak przygotowaną masą równo smarujemy rozwałkowane ciasto:



Następnie kroimy je wzdłuż na 6 równych (haha, akurat mi równe wyszły...) pasów, i nakładamy je na siebie. Powstałe warstwy kroimy najpierw na pół, następnie każdą połówkę znów na pół, i każdą powstałą część na 3.



Każdą z tych części wkładamy w lekko natłuszczone gniazda blachy do muffinek (ja po prostu "wytarłam" palcami wnętrze kubka i wysmyrałam każde gniazdo z osobna):




Wkładamy je w ten sposób, aby ta krawędź która nie była cięta znajdowała się u góry.

Przykrywamy ściereczką, i zostawiamy do napuszenia na 30-40 minut. Po tym czasie wkładamy je do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 15-20 minut, aż będą złote z góry, i otrzymujemy takie oto bułeczki:

środa, 10 listopada 2010

O wanilii w wypiekach.

Doszły mnie słuchy, że niektórzy *khemInesokhem* nie wiedzą o co biega z tymi całymi ekstraktami, aromatami i innymi cudami. Więc krótki wpis informacyjno-uświadamiający :)

W wypiekach (i gotowaniu ogólnie) możemy używać z grubsza trzech różnych form wanilii.

1. Aromat waniliowy




Najpowszechniejszy, chemiczny, sztuczny, oleisty. Występuje w małych buteleczkach, fiolkach, etc. Kupić go można w każdym sklepie, i nadaje wypiekom charakterystyczny zapach, który większość z nas - ze względu na przyzwyczajenie - uważa za waniliowy.

2. Ekstrakt z wanilii




To alkoholowy wyciąg ze strąków wanilii. Ma piękny, ciemnobursztynowy kolor, i nadaje wypiekom prawdziwy aromat wanilii. Można go dostać w niektórych sklepach i przez internet, ale zazwyczaj jest bardzo drogi (40-50zł za butelkę). Można go sobie również przygotować w domu w bardzo prosty sposób - w szklanym słoju umieszczamy trzy nacięte wzdłuż strąki wanilii i zalewamy szklanką wódki, rumu lub brandy. Trzymamy w ciemnym, chłodnym miejscu przez 2-3 miesiące, co jakiś czas potrząsając, i ekstrakt gotowy.

3. Wanilia w laskach




Prawdziwa wanilia. Obecnie można dostać laski wanilii albo pakowane pojedynczo w większych supermarketach, w złodziejskiej cenie 7-8zł, albo zajrzeć na allegro, i znaleźć je tam już od 80gr za te mniejsze, 1.50zł za te rozsądne, i więcej za super-hiper. Osoby które po raz pierwszy wąchają prawdziwą wanilię są zazwyczaj rozczarowane - zupełnie nie pachnie ona jak znany przez nas chemiczny cukier waniLINOwy (z waniliowym ma niewiele wspólnego), czy aromat waniliowy. Pachnieć tak naprawdę zaczyna właśnie dopiero dodana do potrawy/wypieku. Używamy jej najczęściej rozcinając laskę wzdłuż, i wygrzebując ze środka wilgotne nasionka, które następnie dodajemy np. do ciasta. Można też wsypać nasionka do słoika i wymieszać z cukrem, dokładając również "wyskrobaną", a po miesiącu otrzymamy prawdziwy cukier waniliowy. Świeże nasiona wanilii są też najlepsze do creme brulee.

Muffinki bananowo-czekoladowe.




Ulubione muffinki wielu osobników ;) dzięki bananom są wilgotne, długo zachowują świeżość, i są absolutnie uzależniająco przepyszne. Banany plus czekolada to idealne wręcz połączenie (ale oczywistościami lecę x)). Jak każde muffinki - łatwe, szybkie, cudowne. I ładnie odchodzą od papilotek :)

Składniki:

3 spore, mocno dojrzałe banany
125g masła
160g cukru pudru
Pół laski ziarenek z wanilii (można zastąpić kropelką aromatu waniliowego, ale to nie to samo, ja bym w takim przypadku pominęła. Idealnie za to się nada łyżeczka ekstraktu waniliowego)
4 łyżki kwaśnej śmietany (18%)
2 jajka
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczka proszku do pieczenia
300g mąki
100g mlecznej czekolady

Koszt: 6-8zł
Czas wykonania: pół godziny

Wykonanie:

W rondelku roztapiamy masło. Na talerzyku rozgniatamy banany widelcem na ciapkę, wrzucamy je do miski. Dodajemy do nich roztopione masło, śmietanę, roztrzepane jajka, mieszamy. Dodajemy całą resztę składników (poza czekoladą) i mieszamy widelcem do połączenia się masy. Gdy jest już wymieszana dosypujemy czekoladę, mieszamy. Nakładamy do papilotek/formy, i pieczemy ok. 20 minut w 180 stopniach. Można zrobić test suchego patyczka, ale trzeba pamiętać, że roztopiona czekolada może zostawiać ślady, a muffiny w środku nigdy nie będą zupełnie suche ze względu na banany.

Manty lubią muffiny~

Razowe naleśniki ze szpinakiem.



Tak, je też zrobiłam z serem pleśniowym :) ale on akurat jest tu opcjonalny - bez niego będą równie pyszne. Zdrowe, dość niskokaloryczne danie.

Składniki:

Paczka szpinaku 400g (ja lubię używać tego rozdrobnionego)
80-100g sera pleśniowego (opcjonalnie) lub zwykłego żółtego (też opcjonalnie :) )
Pieprz, sól, gałka muszkatołowa, czosnek
Niewielka cebula

Szklanka wody
Szklanka mleka
Po połowie mąki razowej pszennej i zwykłej pszennej
Jajko
Sól
Zioła - u mnie przyprawa do pizzy

Koszt: 7-8zł
Czas wykonania: dość szybki, jeżeli szybko smażymy naleśniki :)

Wykonanie:

Szykujemy ciasto naleśnikowe. Każdy ma na to swój patent, a ja składników dodaję zazwyczaj na wyczucie, ale jestem pewna, że sobie poradzicie ;) Ja akurat użyłam dwóch szklanek wody, dwóch szklanek mleka, prawie kilograma mąki łącznie, dwóch jajek, i ok. łyżki ziół, ale wyszło mi naleśników na dwa obiady - następnego dnia podałam je na inny sposób. Smażymy naleśniki na patelni teflonowej.

Cebulę siekamy w kostkę, i podduszamy na odrobinie wody na patelni. Dodajemy rozmrożony z grubsza i rozdrobniony szpinak. Dusimy pod przykryciem ok. 10 minut, po czym przyprawiamy sporą ilością gałki muszkatołowej, pieprzem oraz rozgniecionym ząbkiem czosnku. Wkruszamy ser pleśniowy, i mieszamy do rozpuszczenia (jeżeli pomijamy ser pleśniowy - dodajemy do smaku soli). Próbujemy, jeżeli jest potrzeba - doprawiamy do smaku. Nakładamy łyżkę nadzienia na naleśnik, składamy w ulubiony sposób, nakładamy na talerze.

Jedna osoba naje się 3-4 naleśnikami (przy czym ja smażę na dość małej patelni ;). Ja jadłam je dodatkowo z surówką z kapusty pekińskiej i pomarańczowej papryki.


Krok pierwszy - usmaż dużo za dużo naleśników...

Penne z pleśniowym beszamelem i ostrymi papryczkami.



Przyznaję, że zdarzały mi się już bardziej apetyczne zdjęcia ;) ale ten makaron najlepszy jest na gorąco, i pachniał tak, że nie chciało mi się już bawić z aparatem...Uwielbiam niebieski ser pleśniowy, i polecam ten przepis każdemu jego miłośnikowi. Makaron powstał w dwóch wariacjach - wersja na zdjęciu ma w sobie jeszcze zielone papryczki faszerowane fetą, których ja zdecydowałam się do swojej porcji nie dodawać ze względu na to, że kawalątek spróbowany przed dodaniem do mojej części sosu prawie wypalił mi przełyk :) ale podobno smak całkiem tu pasuje, więc jeżeli lubicie pikantne potrawy, to skuście się.

I uwaga - w tym przepisie debiut - robimy beszamel :)


Składniki:

200-250g makaronu penne
ok. 80-100g niebieskiego sera pleśniowego o wyrazistym smaku (u mnie - Lazur)
10dkg ulubionej wędzonej szynki
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
1,5 szklanki mleka
Pieprz, sól, gałka muszkatołowa
Opcjonalnie - pikantne zielone chili (u mnie gotowiec ze sklepu, kupowany na wagę, faszerowany serem feta)

Koszt: 7-8zł
Czas wykonania: ok. 20-30 minut

Wykonanie:


Najpierw zabieramy się za beszamel. W tym celu w rondelku rozpuszczamy dwie łyżki masła, i wsypujemy powoli mąkę. W trakcie intensywnie mieszamy wszystko trzepaczką-maczugą, żeby nie zrobiły nam się kluchy. Jak tylko tłuszcz i mąka się połączą wlewamy pół szklanki mleka. Mieszamy energicznie do połączenia, wlewamy kolejne pół szklanki. Powoli podgrzewamy - sos zacznie nam gęstnieć. Gdy zgęstnieje nam już dość mocno - wlewamy pozostałe mleko. W tym momencie możemy już wrzucić makaron, a szynkę pokrojoną w kosteczkę na dużą patelnię, żeby się lekko przysmażyła. Znów podgrzewamy sos, i znów czekamy, aż zgęstnieje. Powinien być kremowy, ale wciąż lejący się. W tym momencie dodajemy szczyptę-dwie gałki muszkatołowej, i porządną szczyptę pieprzu. Mieszamy, po czym wkruszamy ser pleśniowy. Podgrzewamy kilka minut, aż ser się rozpuści, i nada beszamelowi smak. Próbujemy, i do smaku doprawiamy gałką lub pieprzem (soli raczej już nie będzie trzeba, lazur sam w sobie jest dość słony). Zostawiamy na palniku na najmniejszym ogniu, albo zestawiamy. Odcedzamy makaron na sitku, wrzucamy na patelnię do pachnącej nam niebiańsko szynki, zalewamy wszystko beszamelem, i mieszamy do połączenia. Jeżeli używamy papryczek - kroimy je i dodajemy. Podajemy mocno gorące, smacznego :)

Jeszcze kilka słów o beszamelu. To fantastyczny sos ze względu na jego wszechstronność. Sam w sobie nie ma rewelacyjnego smaku, ale za to przyjmuje smak wszystkiego, co się do niego doda. Na jego bazie można zrobić sos pomidorowy, sos serowy, sos czosnkowy, i każdy inny który przyjdzie nam do głowy. Szczególnie dobrze nadaje się do zapiekanek - pod wpływem wysokiej temperatury świetnie się ścina, najlepiej smakuje gdy dodamy do niego żółtko i starty ser w dość dużej ilości, np. mozzarellę i goudę dla smaku. W dodatku składniki do niego zazwyczaj znajdują się w każdym domu, i nie są wymyślne. Warto znać na niego przepis :)

Bruschetta




Czyli grzanka odrobinę inaczej. Najlepsze jedzenie to najprostsze jedzenie - uwielbiam tę zasadę. Bruschettę można modyfikować na wiele różnych sposobów - dodać sera, fety, oliwek. Ja uwielbiam taką - najprostszą, chrupiącą, na dobrej jakości chlebie. U mnie w roli głównej wystąpiła bagietka paneos, kupiona w E.Leclercu. Nie wiem co oni do nich dodają, ale mogłabym je jeść tonami...

Składniki na porcję dla jednej osoby:


Ulubione pieczywo (najlepiej bagietka lub bułki)
Pomidor
Pół ogórka
Czosnek
Oliwa z oliwek
Ulubione zioła - świeże lub suszone. U mnie przyprawa włoska, czyli głównie oregano i bazylia.
Sól, pieprz.

Koszt: 3zł
Czas wykonania: szybkie.

Wykonanie:


Bagietki/bułki kroimy na dość grube kromki. Skrapiamy każdą kromkę delikatnie oliwą, i smarujemy odrobiną rozgniecionego czosnku (nie miałam akurat pod ręką, więc pominęłam niestety ;)). Wkładamy kromki do nagrzanego do ok. 160 stopni piekarnika, i pieczemy ok. 10 minut, aż zrobią się chrupkie i rumiane (ale jeszcze nie przypieczone). W międzyczasie pomidora wkładamy na kilka minut do garnka z gorącą wodą, po czym nacinamy skórkę w krzyżyk, i obieramy. Kroimy go w kosteczkę. Ogórka obieramy, kroimy w kosteczkę (z obecnie dostępnych, długich ogórków warto wyciąć nasiona - najczęściej są gorzkie, twarde i niedobre). Mieszamy ogórka i pomidora, solimy, pieprzymy, dodajemy ziół do smaku. Jeżeli były bardzo wodniste, to warto odlać nadmiar soku. Nakładamy na grzanki które zdążyły się już zrumienić, po czym znów wkładamy do piekarnika na ok. 5 minut.

niedziela, 31 października 2010

Lane kluski




Smak dzieciństwa. Nie wiem czemu nigdy nie wpadłam na to, żeby je zrobić :) niektórzy jedzą je z rosołem i innymi zupami, ja najbardziej lubię je z mlekiem. Na słono :) Przepis idealny na śniadanie, pyszny, sycący, szybki do zrobienia.

Składniki:

1 jajko
2 łyżki mąki
Odrobina wody
Szczypta soli
Mleko

Koszt: 1-2zł
Czas wykonania: 10 minut

Wykonanie:

Wlewamy ok 1,5 szklanki mleka do garnuszka, i podgrzewamy aż prawie zacznie wrzeć. W tak zwanym międzyczasie wbijamy do szklaneczki jedno jajko i sól, roztrzepujemy. Dodajemy dwie łyżki mąki, lekko czubate, roztrzepujemy (ja to robiłam trzepaczką-maczugą). Jeżeli masa jest za gęsta (u mnie była) dolewamy odrobinę (ok. łyżki) wody. Ubijałam jeszcze później przez minutę albo dwie, żeby była puszysta. Powinna mieć konsystencję lejącej się śmietany. Wlewamy na wrzące mleko cienkim strumyczkiem, i mieszamy przez kilkadziesiąt sekund, aż kluseczki wypłyną na powierzchnię i będą gotowe. Po osoleniu do smaku - zajadamy się :)

Domowe pianki Marshmallows




Okazuje się, że da się to zrobić w domu :) ja w zasadzie pianek nie lubię, ale mój ojciec jest fanem, i chciałam mu zrobić niespodziankę. Jak się okazało - sama też skończyłam podjadając je, bo są przepyszne. Plus - same składniki są tanie. Minus - trzeba mieć termometr cukierniczy i golden syrup. O ile golden syrup można zrobić samemu (chociaż ja jestem leniem i kupiłam w Kuchniach Świata) to termometr cukierniczy już dość ciężko obejść.

Składniki:

2 białka o temperaturze pokojowej
2 szklanki cukru
2x 3/4 szklanki wody
1 łyżka golden syrupu
4 łyżki żelatyny
Kilka kropel aromatu waniliowego (lub innego, ale ten daje najbardziej zbliżony do prawdziwego smak)
Opcjonalnie - barwnik. Ja użyłam odrobiny czerwonego barwnika w proszku.

1/8 szklanki cukru-pudru
1/8 szklanki skrobi ziemniaczanej

Koszt wykonania: ok. 5zł
Czas wykonania: ok. 30 minut, nie licząc czasu tężenia

Wykonanie:


Do sporego garnuszka wrzucamy dwie szklanki cukru, łyżkę golden syrupu, 3/4 szklanki wody. Podgrzewamy, mieszając, aż zacznie wrzeć. Gdy zawrze kończymy mieszać, wtykamy termometr cukierniczy, i czekamy - syrop nie powinien przekroczyć temperatury 127 stopni. Trwa to dość długo, więc przechodzimy do kolejnych czynności.

4 łyżki żelatyny zalewamy 3/4 szklanki wody. Odstawiamy na kilka minut aż napęcznieje. Po tym czasie ustawiamy ją na kuchence, na najniższą możliwą temperaturę, i podgrzewamy mieszając. Nie można dopuścić do zagotowania się. Gdy żelatyna zrobi nam się ślicznie płynna, dodajemy ewentualne aromaty i barwniki.

Oryginalny przepis podaje, że białka zaczynamy ubijać gdy syrop osiągnie temperaturę 118 stopni. Ubijamy je do sztywności.

Gdy nasz syrop ma w końcu 127 stopni bardzo, bardzo powolutku i ostrożnie wlewamy d niego żelatynę. Mikstura bąbelkuje, "pieni się" i generalnie jest dość wybuchowa, więc naprawdę robimy to powoli. Mieszamy, i wlewamy do białek - powolutku, i wciąż miksując. Ubijamy naszą masę przez kolejnych 5-10 minut, aż powolutku zacznie tężeć.

Mieszamy cukier-puder ze skrobią, i wysypujemy nią dość obficie blaszkę wielkości 25x20cm. Wylewamy na to masę, wyrównujemy (chociaż sama się powinna ładnie rozlać), obsypujemy z góry resztką cukrowo-skrobiowej mieszaniny. Odstawiamy na noc do stężenia. Po tym czasie ciachamy blaszkę po bokach nożem, odwracamy ją do góry dnem, i liczymy na to, że masa nam ładnie wypadnie na obsypaną (ponownie) mieszaniną cukru i skrobii powierzchnię (stół). Mnie nie wypadła, więc podważyłam lekko brzeg masy i oddzieliłam ją od blaszki rękami. Następnie kroimy wilgotnym, ostrym nożem kwadraciki pożądanej wielkości.

Pianki najlepiej przechowywać w zamkniętym pojemniku, bo są mocno higroskopijne. Ponoć zachowują świeżość ok. tygodnia.

czwartek, 30 września 2010

Pancakes Shiro



Te naleśniki po raz pierwszy jadłam gdy jeszcze studiowałam japonistykę. Robił mi je Shiro, i to od niego mam ten przepis. Chociaż próbowałam już kilku różnych przepisów na pancakes, to chyba kolejne eksperymenty sobie podaruję, bo zawsze wracam do tego - jest niezawodny. Można je podawać z serkiem homogenizowanym, bitą śmietaną, dodawać do nich orzechów, zatapiać w nich owoce, posypywać cukrem pudrem, smarować miodem albo nutellą. Ja najbardziej uwielbiam je polane syropem klonowym, pancakes bez syropu klonowego to już nie to :)

Składniki (na potężną porcję, ja zazwyczaj robię z połowy):

4 szklanki mąki
1,5 szklanki mleka
2 szklanki maślanki
4 jajka
1 szklanka cukru
1/2 szklanki roztopionego masła
1 łyżeczka soli
3 łyżeczki proszku do pieczenia (zapisane mam: 1 torebka proszku do pieczenia :) )
1 łyżeczka sody
Ulubione dodatki

Koszt: ok. 5-6zł
Czas wykonania: zależny od ilości patelni :) ok. 30 minut

Wykonanie:

Mieszamy sypkie składniki. Dodajemy do nich mleko i maślankę, mieszamy, masło, mieszamy, żółtka, mieszamy (ja najczęściej miksuję mikserem po prostu). Osobno ubijamy pianę z białek, po czym delikatnie musimy je wmieszać do masy łyżką (przyznaję się bez bicia, ostatnio zapomniałam ubić piany z białek i dodałam całe jajka, i też wyszły :) chociaż mniej puchate). Gdy mamy już gotową masę rozgrzewamy patelnię teflonową. Ważna uwaga - nie natłuszczamy jej w żaden sposób! Ma być suchutka. Wylewamy solidną porcję ciasta na rozgrzany teflon, i obserwujemy. Po pewnym czasie powinny zacząć pojawiać się bąbelki, które wskazują na to, że wszystko jest ok ;) Pancakes pieczemy dość długo z jednej strony, aż ciasto zacznie się ścinać do samej góry, a na drugą stronę przewracamy tylko na kilkanaście sekund (czasami tylko kilka). Patrz zdjęcie poniżej - mniej więcej w tym momencie przewracamy naleśnika :) Podajemy z ulubionymi dodatkami, najlepiej na ciepło (chociaż następnego dnia, na zimno, też są pyszne). Jeżeli chcemy mieć pancakes z owocami, to wkrajamy je bezpośrednio do ciasta, albo układamy na patelni, gdy naleśnik zaczyna się ścinać.

Pełnoziarniste penne z pomidorkami i orzechami.




Mój, całkiem udany, eksperyment kulinarny. Więc puszczam w świat :) w oryginale (i na zdjęciach) ten makaron ma w sobie jeszcze poszatkowane suszone morele. Chociaż są interesujące, to chyba jednak lepiej sobie ten słodki akcent podarować, same pomidory z orzechami będą dużo lepsze. Olej orzechowy można pominąć, albo zastąpić oliwą z oliwek. Ale jeżeli zdecydujemy się na oliwę, to lepiej jej dodać bardzo malutko, bo może mocno zmienić smak.

Składniki:


400g pomidorków koktajlowych, słodkich i dojrzałych
Kilka (6-7) orzechów brazylijskich (http://www.ekozakupy24.pl/var/img/shop/big/caeddc262e101cc416f6d492d4b91bd9.jpg - to takie~)
Olej orzechowy
Przyprawy - pieprz, sól
Pół paczki pełnoziarnistego makaronu penne (można użyć normalnego, oczywiście)

Koszt:
ok. 10zł
Czas wykonania: ok. 30 minut

Wykonanie:

Pomidorki obskubujemy z gałązki, wrzucamy na sito, myjemy. Kroimy je na połówki (jeżeli są naprawdę malutkie) albo na ćwiartki. Wrzucamy na dużą, szeroką patelnię, z odrobiną oleju orzechowego. Dusimy pod przykryciem aż zmiękną i puszczą sok, doprawiamy odrobiną pieprzu i soli. Orzechy siekamy drobno, i na osobnej patelni podprażamy, pamiętając, żeby dość często je mieszać. Mają zacząć pachnieć, ale nie mogą za bardzo zbrązowieć, bo staną się gorzkie - najlepiej co jakiś czas próbować. Podprażone orzechy dodajemy do pomidorków, i jakiś czas jeszcze dusimy, żeby przeszły aromatem. W tym czasie gotujemy makaron, odcedzamy, układamy na talerzach. Nakładamy odpowiednią ilość naszego sosu pomidorowego, i polewamy całość cieniutką strużką oleju orzechowego.

czwartek, 9 września 2010

Tagliatelle z grzybami leśnymi




Z okazji weekendowego wyjścia do lasu - makaron na obiad. Wygląda może niezbyt, ale w smaku jest przepyszny, jeden z moich najbardziej udanych makaronów. Szkoda tylko, że grzybów tak mało, więc raczej go nie powtórzę...(chyba, że uda mi się dostać na targu ;)).


Składniki:

Grzyby leśne (u mnie głównie maślaki i prawdziwki, było ich kilkanaście)
250g makaronu tagliatelle (inny też się nada, oczywiście)
Mały kubek śmietany 18%
Pół kostki grzybowej (niekoniecznie)
Jedna cebula (niewielka)
Przyprawy - pieprz, sól, gałka muszkatołowa
Odrobina masła

Koszt: ok. 5zł, nie licząc grzybów :)
Czas wykonania: ok. pół godziny

Wykonanie:


Grzyby oczyszczamy, kroimy w mniejsze kawałki. Na patelni (duuużej i głębokiej) na maśle szklimy poszatkowaną cebulę, po czym dodajemy grzyby i przykrywamy. Dusimy ok. 10 minut na małym ogniu, aż grzyby zmiękną, i puszczą wodę. Śmietanę wrzucamy do miseczki. Do kubka nalewamy ok. 1/4 wody, i rozpuszczamy kostkę grzybową (woda powinna być ciepła, ale nie gorąca). Następnie do kubka wrzucamy łyżkę śmietany, mieszamy (hartując). Wlewamy miksturę do śmietany, i mieszamy do połączenia. Ja to wszystko robię dlatego, że zawsze mam wrażenie, że sama śmietana wlana na patelnię mi się zważy, i wyjdzie nieapetyczna breja :) w ten sposób się przed tym zabezpieczam. Poza tym moja ukochana śmietana jest odrobinę za gęsta na sos, więc ją tym bulionem grzybowym trochę rozrzedzam.

Wlewamy śmietanę na patelnię, do grzybów. Dosypujemy sporo pieprzu, odrobinę soli, i ok. pół łyżeczki gałki muszkatołowej. Zostawiamy na bardzo małym ogniu, mieszając dość często, i czekając aż zacznie pyrkać. W międzyczasie gotujemy makaron, który odcedzamy na sitku gdy będzie już miękki, i bez przelewania zimną wodą wrzucamy na patelnię, do naszego sosu. Mieszamy, niech makaron ładnie oblepi się sosem i grzybami. Wrzucamy na talerze, wsuwamy. Smacznego :)

piątek, 20 sierpnia 2010

Ciasteczka cynamonowe



O ile S. zarywał mnie na lasagne i murzynka, tak ja piekłam mu te właśnie ciasteczka. Oryginalny przepis mówi, żeby dodać półtora łyżeczki cynamonu. I pewnie normalnym ludziom to wystarcza - wychodzą nam wtedy ciasteczka pachnące lekko cynamonem. A ja podejrzewam, że S. byłby w pełni szczęśliwy dopiero wtedy, gdybym w proporcjach zamieniła z cynamonem mąkę :) Lubię ten przepis za to, że można go upiec w tak wielu odsłonach, ale o tym później.

Składniki:


2 szklanki mąki (+ do podsypywania)
3/4 szklanki cukru
3 spore łyżki miodu
2 jajka
1 płaska łyżeczka sody
1 spora łyżka miękkiego masła
Cynamon według uznania - ja daję ok. 3 płaskich łyżek
Ewentualne dodatki do modyfikacji (np. mak, słonecznik, kokos, migdały)


Koszt: 4-5zł
Czas wykonania: dość długi, ze względu na wycinanie :) ok. godziny.

Wykonanie:

Rozpuszczamy miód w małym rondelku (jeżeli używamy sztucznego miodu, to można ten krok pominąć). W misce mieszamy mąkę, sodę, cukier i cynamon. Wlewamy do tego roztopiony miód, i zarabiamy łyżką. Wbijamy jajko, dodajemy masła, i zagniatamy ciasto. Jeżeli bardzo mocno się klei, to dosypujemy mąki, ale dobrze wyrobione zawsze będzie się odrobinę kleić ze względu na zawartość miodu. Blat posypujemy porządnie mąką. Urywamy ok. 1/4 ciasta, rękami formujemy placuszek, i z obu stron lekko oprószamy mąką. Wałkujemy dość cienko - na 3-4mm, bo ciasteczka rosną. Sprawdzamy, czy ciasto nam się nie przykleiło do blatu, jeżeli się przesuwa - wycinamy nasze ulubione kształty. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 180 stopniach ok. 5-10 minut, aż się ładnie zarumienią. Przed pieczeniem możemy wprowadzić następujące modyfikacje:

- Drugie jajko roztrzepujemy w miseczce, i używając pędzelka smarujemy wycięte ciasteczka. Jajko sprawi, że ciasteczka po ostudzeniu będą mięciutkie - z oryginalnego przepisu wychodzą nam ciastka twarde, chrupiące.
- Smarujemy ciasteczka białkiem, i posypujemy ulubionymi dodatkami - np. makiem, kokosem, kruszonymi orzechami
- Wciskamy w ciasteczka połówki obranych ze skórki migdałów lub orzechów (można też wcześniej posmarować białkiem, żeby się lepiej trzymały)


Koty nie lubią konkurencji.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Muffiny potrójnie czekoladowe




...w zasadzie podwójnie, ale chyba kakao się liczy jako czekolada. W każdym razie - są przepyszne, wilgotne i sprężyste. Trafiłam na ten przepis poszukując moich idealnych muffinów czekoladowych, i zatrzymałam się przy nim na dłużej, bo są fantastyczne.

Składniki:

225g mąki pszennej
25g kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody
2 jajka
300ml śmietany 12% (duży kubek)
150g cukru trzcinowego
85g roztopionego masła
100g białej czekolady - posiekanej
100g mlecznej czekolady - posiekanej

Koszt: 8-10zł
Czas wykonania: szybciutki, ok. 30 minut

Wykonanie:

W jednej misce mieszamy suche składniki (mąkę, proszek do pieczenia, sodę, kakao, cukier). Do drugiej wlewamy śmietanę, roztrzepujemy ją z jajkami, i wlewamy roztopione masło. W zasadzie chyba powinno się czekać aż lekko wystygnie, ale ja się boga nie boję, i wlewałam takie dopiero-co. Roztrzepujemy, wlewamy do naszych suchych składników, mieszamy widelcem aż składniki się połączą. Nie za długo - grudki są ok! Wsypujemy posiekaną czekoladę, i mieszamy. Nakładamy do blachy tradycyjnie wyłożonej papilotkami, lub wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą, pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni ok. 20 minut, do suchego patyczka.

Teoretycznie porcja jest na 12 sztuk, w praktyce mnie wychodzi prawie 2x tyle, ale ja mam bardzo małe gniazda w blaszce. Smacznego~

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Bardzo skomplikowany przepis na przepyszne danie z oscypka.

Próbowaliście kiedyś usmażyć oscypka? To spróbujcie.

Składniki:

Oscypek

Koszt: Jak za jeden oscypek
Czas wykonania: tak długi, jak przysmażenie oscypka na patelni

Wykonanie:

Przysmaż oscypka na patelni.

Lalala, nie ma zdjęcia, have this instead:

czwartek, 12 sierpnia 2010

Razowe muffinki z jabłkami



Specjalnie dla Ineso - trochę zdrowsza wersja muffinek ;) są całkiem pyszne - aromatyczne, bardzo wilgotne, sycące. I zupełnie bez tłuszczu~!

Składniki:


150g mąki razowej (można dać 300g, wtedy bez mąki pszennej, ale ja nie przepadam za wypiekami w 100 % z mąki razowej)
150g Mąki pszennej
3 jajka
100ml mleka
2 duże jabłka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
120g cukru trzcinowego
Cynamon

Koszt wykonania: ok. 5zł
Czas wykonania: szybciutki, ok. pół godziny

Wykonanie:

Typowo muffinkowe. Wsypujemy do miski wszystkie suche składniki i mieszamy. Do drugiej miski wlewamy mleko, jajka, roztrzepujemy. Obieramy jabłka, trzemy je na tarce o grubych oczkach do miski z mlekiem i jajkami. Dodajemy suche składniki do mokrych, mieszamy widelcem do połączenia składników - niezbyt długo. Jeżeli masa jest zbyt gęsta, to dodajemy troszkę mleka. Dosypujemy cynamonu do smaku, mieszamy, wykładamy do foremek. Ja nakładałam prawie pełne foremki, bo muffiny nie rosną jakoś wyjątkowo, a ja lubię jak jest "grzybek". Którego i tak nie było, przez mój wymysł z papilotkami z papieru do pieczenia ;) Pieczemy w 200 stopniach przez ok. 20 minut, do suchego patyczka (przy czym przez "suchy patyczek" rozumiemy taki, na którym nie ma ciasta - w 100% suchy to on nigdy nie będzie, bo muffiny są wilgotne w środku od jabłek).

piątek, 6 sierpnia 2010

Pełnoziarniste penne ze szpinakiem i kawałkami kurczaka




Dziś pomysł na obiad odrobinę bardziej wymagający niż carbonara, ale niewiele - wymaga po prostu trochę więcej przygotowań. Ale to wciąż przepis na makaron, więc jest szybki w przygotowaniu i smaczny. Tak naprawdę, to można równie dobrze pominąć kurczaka, ale jeżeli ma się głodnego mięsożercę w domu, to trzeba go jakoś zapchać ;) Napisałabym, że przepis zdrowy i dietetyczny, ale trochę bym nakłamała ze względu na śmietanę...Porcja na dwie osoby.


Składniki:

Pół paczki makaronu penne (pełnoziarnistego lub zwykłego)
Paczka mrożonego szpinaku
Pierś z kurczaka - ok. 300g
Śmietana 12%, dwie łyżki
Czosnek - 3 ząbki
Przyprawy (dość istotne): gałka muszkatołowa, pieprz, sól, imbir, dowolna przyprawa do kurczaka (ja użyłam przyprawy do kurczaka po prowansalsku)
Pół szklanki bulionu warzywnego (zrobiłam z połowy kostki bulionowej)

Koszt: 10-12zł
Czas przygotowania: krótki, ok. 20-25 minut

Wykonanie

Kurczaka kroimy w dość drobną kostkę, posypujemy odrobiną pieprzu, soli, mielonego imbiru, gałki muszkatołowej i przyprawy do kurczaka. Mieszamy dokładnie, po czym dorzucamy pokrojony ząbek czosnku, i odstawiamy.

Szpinak wrzucamy na dużą patelnię, rozdrabniamy na jak najmniejsze kawałki (na tyle, na ile nam pozwala stopień jego zamrożenia), dusimy, aż zmięknie i zupełnie się rozmrozi. Sypiemy od serca gałki muszkatołowej, pieprzu, soli, i dwa posiekane (lub wyciśnięte przez praskę) ząbki czosnku. Mieszamy, i pozwalamy mu trochę popyrkolić. Po tym czasie zalewamy szpinak bulionem i mieszamy. Do kubka wrzucamy dwie łyżki śmietany, dodajemy do niej odrobinę (ok. pół łyżki) szpinaku, mieszamy. W ten sposób hartujemy śmietanę, żeby nam się nie zważyła. Dodajemy jeszcze odrobinę szpinaku, mieszamy, po czym wlewamy śmietanę na patelnię, i mieszamy aż do połączenia. Sos jest w zasadzie gotowy, możemy go zostawić na bardzo małym ogniu, żeby wszystko się ładnie przegryzło.

Wrzucamy makaron do gotowania, zgodnie z przepisem na opakowaniu, i bierzemy się za kurczaka. Obsypujemy go delikatnie odrobiną mąki, i wrzucamy na patelnię, na rozgrzaną oliwę.Smażymy tak długo, aż będzie gotowy (duh). Odcedzamy makaron, przelewamy odrobiną zimnej wody, wykładamy na talerze. Nakładamy sosu szpinakowego (solidną porcję) a na górze układamy kurczaka. Smacznego :)

wtorek, 3 sierpnia 2010

Muffiny rabarbarowo-orzechowe.




Tak, w końcu się zebrałam, i kupiłam blachę do muffinek. Oczekujcie zalewu pomysłów na muffinki :) Z względu na sezon rabarbarowy, i mielone orzechy które zostały mi z wieńca drożdżowego - przepis taki a nie inny.

Muffiny są przegenialnym pomysłem, jeżeli twierdzicie, że macie dwie lewe ręce do pieczenia (tak, Sylwia, do Ciebie mówię). To przepis który nie wymaga miksera, zdolności, nic nie wymaga ;) poza blachą.

Składniki:


1 szklanka cukru trzcinowego (można zastąpić białym, ale będzie mniej smaczne)
1/3 szklanki oleju
1 szklanka maślanki
1 jajko
ok. 180g rabarbaru (to takie dwie spore laski)
1/2 szklanki mielonych orzechów
2 i 1/3 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki proszku do pieczenia
Cynamon

Ponadto: bułka tarta (lub kasza manna) i jakiś tłuszcz do wysmarowania blachy

Koszt: ok. 5zł
Czas wykonania: ekspresowy, ok. 30 minut.

Wykonanie:

Cukier, olej, jajko i maślankę mieszamy widelcem w misce. Dodajemy orzechy, obrany i pokrojony na małe kawałki rabarbar, mieszamy. Wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, sodę, mieszamy widelcem do połączenia się składników, niezbyt długo. Smarujemy blachę tłuszczem (np. margaryną), i wysypujemy ją bułką tartą (albo kaszą manną).
Nakładamy ciasta do 3/4 wysokości gniazd, posypujemy cynamonem i odrobiną cukru (po upieczeniu powstanie nam chrupiąca skorupka). Pieczemy ok. 20-30 minut w 180 stopniach. Wyjmujemy z blachy po lekkim przestygnięciu.

Jeżeli ktoś ma papilotki do blachy, to może pominąć smarowanie i wysypywanie jej bułką tartą, oczywiście :)

Kompot rabarbarowy




W zasadzie nic specjalnego, i przepis to z tego kiepski, więc to raczej taki "pomysł na". Teraz sezon rabarbarowy, więc zamiast pić słodzone, sklepowe soki może warto sobie ugotować coś swojego ;) Do kompotu równie dobrze można dodać innych owoców - jabłek, porzeczek, truskawek, czego tylko dusza zapragnie. Można osłodzić cukrem waniliowym, albo dosypać cynamonu.

Składniki:

Rabarbar - spory pęczek
Woda
Dowolne inne owoce które chcemy dorzucić
Cukier

Koszt: 3zł
Czas wykonania: Dość szybki, gdyby nie obieranie rabarbaru.

Wykonanie:

Rabarbar myjemy, odcinamy końcówki. Obieramy go ze skóry, co jest zajęciem dość żmudnym, ale przy odrobinie wprawy nie takim strasznym. Siekamy go na centymetrowe kawałki, wrzucamy do garnka. Zalewamy ok. 1,5-2l przefiltrowanej wody, nastawiamy ogień na niewielki, czekamy aż się zagotuje. Jeżeli mamy ochotę to dosładzamy do smaku. W zależności od preferencji można pić od razu taki z garnka, albo odsączyć - ja przefiltrowałam przez sitko, i zostawiłam niesłodzony, bo lubię takie kwaśne napoje.

Frustrujące knedle




Mamo, niech mnie ktoś nauczy robić knedle. Od czasu do czasu rodzi mi się w tej głupiej łepetynie pomysł, że mam diablą ochotę na knedle, i tym razem na pewno wyjdą. Kończy się to moimi przekleństwami, fruwającym wszędzie ciastem, niesamowitym syfem w kuchni i, cóż, knedlami. Przepis dla bardzo wytrwałych, metodą prób i błędów udało mi się opracować taką a nie inną metodę, i nawet trochę działa..ale kosztuje mnie to tyle nerwów, że dobrze, że zachciewa mi się knedli raz na długi czas. Porcja jest na miliard osób, te knedle się nigdy nie kończą, kurde. Całe szczęście, że wychodzą przepyszne. Na zdjęciu są odsmażone kolejnego dnia na patelni, na masełku - normalnie nie wychodzą takie przypieczone ;)

Składniki:

500g ugotowanych ziemniaków
500g twarogu mielonego
2 jajka
TEORETYCZNIE 1 szklanka mąki, mnie to schodzi z pół torby
Cukier
Owoce (ja używałam moreli i śliwek, trochę mniej niż kilo nam trzeba)

Koszt: 10-12zł
Czas wykonania: całe wieki.

Wykonanie:

Ziemniaki gotujemy, gorące zgniatamy porządnie tłuczkiem, odstawiamy do wystygnięcia. Gdy już są zimne wrzucamy do nich twaróg, dwa jajka, szklankę mąki, i udajemy, że wychodzi nam ciasto. Gdy okazuje się, że wyszła breja a nie ciasto dosypujemy więcej mąki. Dosypujemy, dosypujemy, a ciasto wciąż nie chce się ładnie zagnieść, więc stwierdzamy, że chyba tak ma być. Okazuje się, że tak - z takiego właśnie ciasta mamy kleić kształtne kuleczki, a jak dosypiemy za dużo mąki, to knedle będą twarde. Wolne żarty.

I teraz tak, moja metoda wygląda następująco. Usuwam pestki ze śliwek/moreli, wrzucam je sobie na sito. Mokrą łyżką nabieram ciasta, i mokrymi dłońmi formuję placuszek. Na placuszek nakładam śliwkę/morelę, sypię do środka odrobinę cukru, i formuję kuleczkę. Kuleczkę obsypuję dużą ilością mąki, i układam na wysypanej mąką stolnicy/blacie. Myję ręce, powtarzam całą operację aż skończą mi się owoce (albo cierpliwość).

Kuleczki wrzucamy delikatnie na gotującą się, osoloną lekko wodę. Gotujemy 3 minuty od momentu wypłynięcia. Podajemy polane roztopionym masłem, posypane cukrem cynamonowym, i różne takie tam bajerki. Przeciętna osoba najada się 2-3 knedlami. Resztę można zamrozić.

Spaghetti Carbonara




Klasyka. Przepyszna i łatwa do zrobienia, warto dodać. Nie jest to danie na dietę, ale jak coś smakuje tak dobrze, to kto by się tym przejmował...Porcja na dwie osoby.


Składniki:

100-150g boczku wędzonego
Mały kubeczek śmietany 22%
Dwa jajka (żółtka)
Gałka muszkatołowa, pieprz
Parmezan
Ząbek czosnku
Spaghetti, ok. pół paczki


Koszt: 8zł
Czas wykonania: ekspresowe, ok. 10 minut.

Wykonanie:

Wrzucamy makaron do gotowania zgodnie z przepisem na opakowaniu. Kroimy boczek w drobną kostkę, wrzucamy na patelnię, zesmażamy na dużej, głębokiej patelni. Pod koniec dodajemy posiekany drobno czosnek. Zestawiamy patelnię z ognia. Do miseczki wlewamy śmietanę, wbijamy tam dwa żółtka (białka wyrzucamy, lub wbijamy do kubeczka i robimy z nich bezy, albo omlet, czy co tam jeszcze innego ;) ). Trzepaczką roztrzepujemy śmietanę z żółtkami. Sypiemy sporo gałki (tak z łyżeczkę), dopieprzamy, wrzucamy łyżkę startego parmezanu, roztrzepujemy. Gdy makaron będzie gotowy odcedzamy go, ale nie przelewamy zimną wodą (!). Wrzucamy go szybko na patelnię, do boczku i czosnku, zalewamy sosem. Mieszamy porządnie, przez parę minut, aż sos zgęstnieje - jeżeli patelnia nam ostygła mocno, to możemy na chwilę włączyć pod nią gaz/prąd, na najniższą możliwą wartość. Sos ma lekko zgęstnieć, ale się nie ściąć. Wykładamy na talerze, posypujemy dodatkową porcją parmezanu, i smacznego :)

środa, 28 lipca 2010

Spaghetti z tuńczykiem




Odmiana od tradycyjnego bolognese, smaczna i sycąca.Wybaczcie zdjęcie, późno było ;)


Składniki:

Dwie puszki tuńczyka w sosie własnym, w kawałkach.
Kartonik/puszka pomidorów krojonych
Spora cebula
Oregano, bazylia, czosnek, sól, pieprz
Parmezan
Pół paczki spaghetti
Jeżeli lubimy - czarne oliwki.

Koszt: ok. 12zł
Czas wykonania: Szybciutkie, maksymalnie pół godzinki.

Wykonanie:

Kroimy cebulę w kostkę, wrzucamy na rozgrzaną i lekko naoliwioną patelnię, czekamy aż się zeszkli. Po tym czasie dodajemy osączonego z zalewy tuńczyka, wrzucamy go na patelnię, rozdrabniamy łopatką, puszkę dajemy do wylizania przeszczęśliwemu kotu. Smażymy tuńczyka z cebulą chwilę, po czym zalewamy pomidorami. Dorzucamy sporo oregano i bazylii (tak po łyżeczce każdego), pieprzymy, mieszamy. Ja w tym momencie wrzucam czubatą łyżkę parmezanu, bo bardzo lubię ten smak w sosie. Czekamy, aż wszystko się zagrzeje i zacznie bulgotać, i próbujemy. W razie potrzeby doprawiamy. Sos zostawiamy na najmniejszym ogniu, żeby jeszcze trochę popyrkał i przeszedł przyprawami, a my gotujemy makaron zgodnie z przepisem na opakowaniu. Gdy jest gotowy odcedzamy, nakładamy na talerze, nakładamy szczodrze sosu, posypujemy parmezanem. Można dodać pokrojone czarne oliwki. W zasadzie możemy je też dać do sosu razem z pomidorami, ale ja akurat nie przepadam, więc sobie darowałam ;)

Racuszki jabłkowe




Comfort food dla S. ;) zażyczył sobie kiedyś na poprawę nastroju, więc wymyśliłam na szybko przepis, i bardzo mu zasmakowały. Podaję przepis na dość dużą porcję, uprzedzam.


Składniki:


Mąka pszenna
Jogurt naturalny, ok. 0,5l (można użyć też jogurtu pół na pół z mlekiem, jeżeli jest bardzo gęsty)
2 jajka
4 sporawe jabłka
Łyżeczka proszku do pieczenia
Olej (do smażenia)
Cynamon, cukier waniliowy.

Koszt:
6-7zł
Czas wykonania: średni, trochę więcej niż naleśniki.

Wykonanie:

Wlewamy jogurt (ewentualnie rozcieńczony odrobiną mleka) do miski. Dosypujemy mąki, jajek i miksujemy tak długo, aż ciasto będzie jak na naleśniki - dość gęste. Sypiemy od serca cynamonu, i garść cukru - jeżeli używamy wanilinowego, to wsypujemy paczuszkę i dosypujemy zwykłego cukru, jeżeli prawdziwego waniliowego, to wtedy zwykłego nam nie potrzeba. Dosypujemy proszku do pieczenia, miksujemy. Obieramy jabłka, kroimy na połówki, wycinamy gniazda nasienne. Ucieramy w robocie kuchennym albo na tarce, na grubych oczkach. Dorzucamy starte jabłka do naszego ciasta, porządnie mieszamy łyżką (albo mikserem). Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy racuszki z obu stron, nakładając sporą łyżkę ciasta, i lekko przypłaszczając. Jeżeli wychodzą nam bardzo tłuste, to można je odsączyć na papierowych ręcznikach.

Starałam się zmniejszyć kaloryczność smażąc je na teflonie, ale niestety przypalają się z zewnątrz, a w środku zostają surowe ;) więc trochę oleju musi być. Smacznego!

czwartek, 1 lipca 2010

Abecadłowy rosół



Odpowiadając na niezadane pytanie - tak, ugotowałam rosół tylko dlatego, że w Auchan znalazłam ten przecudowny makaron literkowy ;) Mało innowacyjny przepis, ale może komuś się przyda. Pyszna, sycąca zupa na każdą okazję.


Składniki:

Dwa skrzydełka kurze, albo jedno udko
Kawałek mięsa wołowego na rosół, obojętnie jakiego - ważne, żeby miało trochę tłuszczu, i najlepiej jakąś kostkę
Ze dwie kostki rosołowe, dowolne (niekoniecznie, ale ja lubię :) )
Średnia marchewka, kawałek selera, pietruszki, pora, kapusty - można kupić taką gotową porcję rosołową, w supermarketach są w siateczkach gotowe "zestawy" ;)
Pieprz, sól, liść laurowy
Makaron :)

Koszt: 6-7zł
Czas wykonania: dość długi, bo dość długo się gotuje.

Wykonanie:

Mięso myjemy, wkładamy do garnka, zalewamy zimną, najlepiej przefiltrowaną wodą. Nastawiamy niski ogień, i czekamy, aż woda zacznie się pyrkolić - powinno to zająć do godziny. Po tym czasie mięsko powinno już być ugotowane, a na górze zrobią się tzw. szumy, które zdejmujemy sitkiem/łyżką. Dorzucamy obrane warzywa, i wciąż na niskim ogniu gotujemy kolejne 40-50 minut. Dorzucamy liść laurowy, odrobinę pieprzu, soli, i znów dajemy rosołowi popyrkolić trochę. Po tym czasie sprawdzamy, czy rosół nam pasuje. Jeżeli chcemy - dorzucamy ze dwie kostki rosołowe, mieszamy, i znów czekamy. Generalnie rosół im dłużej gotowany tym lepszy - ważne jest, żeby go nie zagotować, więc zawsze gotujemy na niskim ogniu. I gotowe :)

Makaron gotujemy osobno, tyle ile nam potrzeba. Rosół można przechowywać ok. 3-4 dni w lodówce. Można też wyjąć mięso, obrać je z kości, i w mniejszych kawałkach wrzucić do zupy.

Biscotti



Podwójnie pieczone włoskie sucharki. Bardzo modyfikowalny przepis - można do nich dodać praktycznie każdy lubiany dodatek :) Tę porcję na zdjęciu robiłam dla Taty, na dzień ojca, w czterech wersjach: z suszonymi bananami, z kokosem, z migdałami i z kawą. Ciastka są bardzo twarde, chrupiące, idealne do kawy. Można je dość długo przechowywać w szczelnym pojemniku.

Składniki:
1 jajko
80g cukru (ja zazwyczaj dodaję trochę mniej, ok 65-70)
1 szklanka mąki
pół łyżeczki proszku do pieczenia
Ok. 100g dodatków, czyli na przykład: wszelkiego rodzaju posiekanych orzechów, wiórków kokosowych, suszonych pokrojonych owoców.
Można też dodać łyżkę kawy rozpuszczalnej, ze dwie łyżki syropu klonowego albo miodu, aromatu waniliowego (albo każdego innego).

Koszt: 4zł
Czas wykonania:
średni, samo ich robienie jest szybkie, ale dość długo się pieką.

Wykonanie:


Jajko miksujemy z cukrem. Dodajemy mąkę, proszek do pieczenia, ewentualny aromat i znów miksujemy. Na koniec dosypujemy nasze dodatki i wgniatamy w ciasto. Ciasto może być klejące.

Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Zwilżonymi rękami formujemy płaski, długi chlebek z ciasta. Naprawdę powinien być płaski, ok. 1-1,5 cm. Wsadzamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, i pieczemy ok. 15-20 minut aż wyrośnie i się zarumieni. Oryginalny przepis mówi, żeby po tym czasie go wyjąć, wystudzić, i dopiero kroić. Ja stwierdziłam, że po wystudzeniu dużo bardziej się kruszy, a w smaku nie ma różnicy, więc robię to na gorąco, dla oszczędności czasu.

Przez ściereczkę przytrzymuję chlebek z jednej strony, i ostrym nożem kroję po skosie kromki o grubości ok. 1,5cm. Następnie układam je bokiem na blasze, i wkładam znów do piekarnika. Pieczemy sucharki ok. 10 minut z jednej strony, później przewracamy na drugą, i znów pieczemy. Aż będą suche, twarde i chrupiące.

Wyjmujemy, studzimy, chrupiemy :)

sobota, 19 czerwca 2010

Świnki w kocykach




Zdaję sobie sprawę, że zdjęcie nie jest najlepsze, ale S. zjadł większość zanim zdążyłam im cyknąć porządniejsze ;) Więc uwierzcie mi na słowo - świnki nie wyglądają wcale tak źle, są pyszną przekąską na imprezę albo zwyczajnie na kolację. I przy tym ekspresowe w przygotowaniu, o czym świadczy fakt, że robiłam je ucząc się do któregoś z kolokwiów :)


Składniki:

Paczka gotowego ciasta francuskiego (do znalezienia w supermarketach na mrożonkach)
Dwie mniejsze, lub jedna dłuższa kiełbasa
Kilka dużych plastrów ulubionego sera (u mnie gouda)

Koszt: 7-8zł, zależy od ciasta głównie.
Czas wykonania: błyskawica.


Wykonanie:

Jeżeli ciasto mamy mocno zamrożone, to sporo wcześniej przekładamy je do lodówki. Gdy już leżało w lodówce, i po prostu jest zimne - wyjmujemy je kilka minut wcześniej. Rozwijamy delikatnie, żeby się nie porozdzierało, i ostrym nożem tniemy w dość duże prostokąty. Kiełbaski tniemy na pół, wzdłuż, i znów na pół albo na trzy. To nie ma zbyt wielkiego znaczenia - mają być dość długie, i dość cienkie. Przycinamy odpowiednio ser. Układamy w kolejności ciasto -> ser -> kiełbaska, i zwijamy w rulonik tak, żeby złączenie było na dole - nie rozlezą nam się ;)

Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wsadzamy do piekarnika nagrzanego do 200-220 stopni. Pieczemy aż ciasto się ładnie wylistkuje i zrumieni.

Obrazek poglądowy jak warstwować świnki, na wszelki wypadek poniżej :)

czwartek, 3 czerwca 2010

Ciasteczka z kleiku ryżowego




Smak mojego dzieciństwa ;) Pyszne są, i ani grama mąki - robiłam je kiedy przyjechała do nas bezglutenowa dziewczyna mojego znajomego, i bardzo jej smakowały. Ja co prawda pochłaniam gluten jak smok, ale te ciasteczka są przepyszne i szybkie w wykonaniu, więc robię je dość często.

Składniki:

Paczka kleiku ryżowego
3 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
Paczuszka cukru waniliowego (ja używam cukru waniliowego własnej roboty, więc sypię dwie łyżeczki)
Kilka łyżek wiórków kokosowych (można pominąć, ale z są dużo smaczniejsze)
Niecała kostka miękkiego masła, lub troszkę ponad pół kostki miękkiej margaryny (ja wolę z margaryną)
Kwaśny dżem

Koszt: 6-7zł
Czas wykonania: ekspresowe ;)


Wykonanie:

Wszystkie składniki (poza dżemem, oczywiście) zagniatamy. Ciasto jest dość klejące ;) Na wyłożonej papierem blasze układamy ciasteczka - formujemy je tocząc kuleczkę wielkości orzecha włoskiego, zgniatając, i robiąc wgłębienie palcem (u mnie tak się robi kluski śląskie :) ). Następnie łyżeczką nakładamy do wgłębienia kapkę dżemu, i pieczemy aż się zezłocą (ok. 15 min) w piekarniku nagrzanym do 220 stopni. Zaraz po upieczeniu ciasteczka są mięciutkie, trzeba chwilkę poczekać aż stwardnieją.

Mniam.

sobota, 22 maja 2010

Scones - szkockie bułeczki.




Nasz dzisiejszy hit. W ciągu 15 minut przetestowaliśmy je, jeszcze na gorąco bez niczego, z masłem, z miodem, masłem i miodem, dżemem porzeczkowym i dżemem pigwowym. Wszystkie wersje są absolutnie rewelacyjne.

Scones to coś pośredniego pomiędzy ciastkiem a bułeczką - z zewnątrz są chrupiące, w środku mięciutkie. Dość sycące, w sam raz do pogryzania z herbatą, albo na śniadanie. Ekspresowo się je robi, i na pewno będę eksperymentowała z wytrawną wersją, z tartym serem i przyprawami :)

Składniki:


400g mąki pszennej
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
100g zimnego masła
50g cukru
2 jajka rozbite z taką ilością mleka, żeby w sumie dało nam to 250ml

Koszt: 4-5zł
Czas wykonania: ekspresowy, ok. 25 minut razem z pieczeniem ;)


Wykonanie:


W misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sól, cukier. Wkrajamy zimne masło, i rozcieramy z nim suche składniki. Wlewamy prawie całe mlekojajka, zostawiając trochę na posmarowanie bułeczek przed pieczeniem. Wyrabiamy elastyczne ciasto, podsypując mąką jeżeli trzeba. Następnie wałkujemy, albo po prostu rozciągamy rękami ciasto tak, aby miało ok. 1,5 cm grubości. Bierzemy ostrą szklankę, albo foremkę do ciastek (ja miałam akurat takie duże foremki, więc się nimi bawiłam), i zdecydowanym, ostrym ruchem wykrawamy sconesy. Ważne jest to, żeby z boku były ucięte, a nie posklejane i zgniecione, bo inaczej nie wyrosną nam z tym charakterystycznym pęknięciem z boku ;) Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, i smarujemy pozostałym mlekojajkiem. Pieczemy ok. 10-15 minut w piekarniku nastawionym na 220 stopni. Najlepsze jeszcze na ciepło :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...