Ten post dodaje się sam - ja już jestem na majówce :) wyjechałam i będę się gniotła pod namiotem aż do niedzieli, za jedyną wygodę kuchenną mając nóż sprężynowy i drewnianą miskę, ale czego się nie robi dla konwentów ;)
Postanowiłam więc sobie pofolgować i zaraz przed wyjazdem rozpieścić się pierożkami gyoza z dość dziwnym połączeniem składników. Połówek by ich nie tknął, ale na szczęście go nie ma, więc mam dwie porcje dla siebie ;)
Gyoza to małe, japońskie pierożki, odrobinę podobne do naszych pierogów. Nadzienie tradycyjnie składa się z jakiegoś rodzaju mielonego/siekanego mięsa i warzyw. Przygotowuje się je zazwyczaj na trzy sposoby: gotuje, jak nasze pierogi, gotuje na parze, lub podsmaża na patelni i później lekko podgotowuje/paruje. Ja wybrałam sobie tę trzecią metodę, jest przepyszna!
Przyszło mi do głowy takie połączenie składników kiedy zastanawiałam się, cóż zrobić z suszonymi pomidorami które dostałam od Ponti. Pasta nie, na makaron nie mam ochoty, na kanapce nudno jakoś...no i okazało się, że w tym połączeniu sprawdzają się rewelacyjnie, dodając lekko słonego i charakterystycznego smaku pierożkom.
Chociaż są dość pracochłonne, to czasem warto zafundować je sobie na obiad albo na kolację. Można też, tak jak pierogów, przygotować ich więcej i zamrozić lub trzymać w lodówce do odgrzania.
Składniki na 24 pierożki:
Na farsz:
1 pojedyncza pierś z kurczaka
Mrożony szpinak, ok. 200g
3-4 suszone pomidory, u mnie marki Ponti.
Sól, pieprz
Na ciasto:
1 kubek mąki (zwykłej mąki 550-650) + do podsypywania
ćwierć kubka wrzącej wody
1/2 łyżeczki soli
Do przygotowania:
Pół kubka chłodnej wody
Olej ryżowy lub oliwa z oliwek
Koszt: 10zł
Czas wykonania: 1,5h
Wykonanie:
W misce mieszamy mąkę z solą. Dodajemy wrzątek, mieszamy łyżką aż z grubsza się połączy, zagniatamy chwilę aż powstanie kulka. Będzie raczej twarda, może się lekko kruszyć, kiepsko się będzie formować, ale nie przejmujcie się. Zagniećcie tak, żeby ciasto się połączyło i stworzyło kulkę. Ciasto wkładamy do miseczki i przykrywamy wilgotną szmatką, zostawiamy na ok. godzinę.
Po tym czasie ciasto będzie już miększe i chętniejsze do współpracy. Zagniatamy je przez 2-4 minuty, aż zacznie być zupełnie elastyczne. Rolujemy je w gruby rulon, który kroimy na 24 płaskie talarki. Proponuję najpierw przekroić rulon na pół, następnie połówki znów na pół, i jeszcze raz, a później na trzy części.
Nasze talarki wałkujemy na cieniutkie okręgi. Można wycinać je wycinaczką, żeby były idealnie okrągłe, ale moim zdaniem nie ma to aż takiego znaczenia. Wałkujemy je naprawdę cieniutko, na grubość ok. 1,5mm. Obsypujemy je delikatnie mąką i układamy na kupce. Jeżeli będziemy pracowali wystarczająco szybko, to raczej nic nam nie zaschnie, ale jeżeli będzie wam to słabo szło na początku, to możecie czekające w kolejce krążki przykryć wilgotną ściereczką.
Takie rozwałkowane i omączone gyozy można zużyć od razu, ale można też owinąć je w ściereczkę lub folię aluminiową i trzymać kilka dni w lodówce, gdzie będą czekały na wykorzystanie. Można je też mrozić.
Przygotowanie farszu jest banalnie proste. Szpinak rozmrażamy, po czym w rękach (lub na ściereczce, jeżeli chce nam się ją brudzić) odciskamy tyle wody, ile damy radę. Mięso z kurczaka kroimy na cienkie paseczki i siekamy w jak najdrobniejszą kosteczkę (można też zmielić, albo kupić mielone). Pomidory z oleju kroimy drobniutko. Doprawiamy szczyptą soli i pieprzu. Mieszamy wszystko dokładnie, aż powstanie nam gęsta papka (nie powinna podchodzić wodą).
Na jeden placuszek nakładamy 0,5-3/4 łyżeczki farszu. Górną krawędź okręgu delikatnie moczymy palcem zamoczonym w wodzie, po czym składamy pierożek na pół.
Rozpoczynamy zawijanie gyozy - zawijamy tylko tę krawędź, która jest bliżej nas, dociskając ją do dalszej. Pracujemy od środka na prawo, po czym od środka na lewo. Instruktaż obrazkowy poniżej:
Gdy gyozy są już gotowe rozgrzewamy łyżkę-dwie oleju (u mnie ryżowy) na głębokiej patelni. Układamy w patelni tyle gyoz ile się zmieści, bez ściskania ich, bo później nieco urosną :) podsmażamy delikatnie gyozy od spodu, aż się zarumienią. Trudno się robi zdjęcia lewą ręką, prawą trzymając pierożka, gdy reszta się pali!
Gdy gyozy są podsmażone od spodu zmniejszamy ogień, i wlewamy do patelni pół kubka wody, po czym przykrywamy patelnię pokrywką, pozwalając, aby górna część pierożków powoli doszła na parze. Czekamy ok. 10-15 minut, po czym odkrywamy pokrywkę, i czekamy jeszcze chwilę, aż reszta wody wyparuje. Gdy gyozy znów zaczną się lekko podsmażać są gotowe, żeby zdjąć je z patelni.
Podajemy je skropione sosem sojowym, lub z sosem sojowym w miseczce, do maczania. Koniecznie-koniecznie, bez sosu sojowego nidyrydy! ;)
Postanowiłam więc sobie pofolgować i zaraz przed wyjazdem rozpieścić się pierożkami gyoza z dość dziwnym połączeniem składników. Połówek by ich nie tknął, ale na szczęście go nie ma, więc mam dwie porcje dla siebie ;)
Gyoza to małe, japońskie pierożki, odrobinę podobne do naszych pierogów. Nadzienie tradycyjnie składa się z jakiegoś rodzaju mielonego/siekanego mięsa i warzyw. Przygotowuje się je zazwyczaj na trzy sposoby: gotuje, jak nasze pierogi, gotuje na parze, lub podsmaża na patelni i później lekko podgotowuje/paruje. Ja wybrałam sobie tę trzecią metodę, jest przepyszna!
Przyszło mi do głowy takie połączenie składników kiedy zastanawiałam się, cóż zrobić z suszonymi pomidorami które dostałam od Ponti. Pasta nie, na makaron nie mam ochoty, na kanapce nudno jakoś...no i okazało się, że w tym połączeniu sprawdzają się rewelacyjnie, dodając lekko słonego i charakterystycznego smaku pierożkom.
Chociaż są dość pracochłonne, to czasem warto zafundować je sobie na obiad albo na kolację. Można też, tak jak pierogów, przygotować ich więcej i zamrozić lub trzymać w lodówce do odgrzania.
Składniki na 24 pierożki:
Na farsz:
1 pojedyncza pierś z kurczaka
Mrożony szpinak, ok. 200g
3-4 suszone pomidory, u mnie marki Ponti.
Sól, pieprz
Na ciasto:
1 kubek mąki (zwykłej mąki 550-650) + do podsypywania
ćwierć kubka wrzącej wody
1/2 łyżeczki soli
Do przygotowania:
Pół kubka chłodnej wody
Olej ryżowy lub oliwa z oliwek
Koszt: 10zł
Czas wykonania: 1,5h
Wykonanie:
W misce mieszamy mąkę z solą. Dodajemy wrzątek, mieszamy łyżką aż z grubsza się połączy, zagniatamy chwilę aż powstanie kulka. Będzie raczej twarda, może się lekko kruszyć, kiepsko się będzie formować, ale nie przejmujcie się. Zagniećcie tak, żeby ciasto się połączyło i stworzyło kulkę. Ciasto wkładamy do miseczki i przykrywamy wilgotną szmatką, zostawiamy na ok. godzinę.
Po tym czasie ciasto będzie już miększe i chętniejsze do współpracy. Zagniatamy je przez 2-4 minuty, aż zacznie być zupełnie elastyczne. Rolujemy je w gruby rulon, który kroimy na 24 płaskie talarki. Proponuję najpierw przekroić rulon na pół, następnie połówki znów na pół, i jeszcze raz, a później na trzy części.
Nasze talarki wałkujemy na cieniutkie okręgi. Można wycinać je wycinaczką, żeby były idealnie okrągłe, ale moim zdaniem nie ma to aż takiego znaczenia. Wałkujemy je naprawdę cieniutko, na grubość ok. 1,5mm. Obsypujemy je delikatnie mąką i układamy na kupce. Jeżeli będziemy pracowali wystarczająco szybko, to raczej nic nam nie zaschnie, ale jeżeli będzie wam to słabo szło na początku, to możecie czekające w kolejce krążki przykryć wilgotną ściereczką.
Takie rozwałkowane i omączone gyozy można zużyć od razu, ale można też owinąć je w ściereczkę lub folię aluminiową i trzymać kilka dni w lodówce, gdzie będą czekały na wykorzystanie. Można je też mrozić.
Przygotowanie farszu jest banalnie proste. Szpinak rozmrażamy, po czym w rękach (lub na ściereczce, jeżeli chce nam się ją brudzić) odciskamy tyle wody, ile damy radę. Mięso z kurczaka kroimy na cienkie paseczki i siekamy w jak najdrobniejszą kosteczkę (można też zmielić, albo kupić mielone). Pomidory z oleju kroimy drobniutko. Doprawiamy szczyptą soli i pieprzu. Mieszamy wszystko dokładnie, aż powstanie nam gęsta papka (nie powinna podchodzić wodą).
Na jeden placuszek nakładamy 0,5-3/4 łyżeczki farszu. Górną krawędź okręgu delikatnie moczymy palcem zamoczonym w wodzie, po czym składamy pierożek na pół.
Rozpoczynamy zawijanie gyozy - zawijamy tylko tę krawędź, która jest bliżej nas, dociskając ją do dalszej. Pracujemy od środka na prawo, po czym od środka na lewo. Instruktaż obrazkowy poniżej:
Gdy gyozy są już gotowe rozgrzewamy łyżkę-dwie oleju (u mnie ryżowy) na głębokiej patelni. Układamy w patelni tyle gyoz ile się zmieści, bez ściskania ich, bo później nieco urosną :) podsmażamy delikatnie gyozy od spodu, aż się zarumienią. Trudno się robi zdjęcia lewą ręką, prawą trzymając pierożka, gdy reszta się pali!
Gdy gyozy są podsmażone od spodu zmniejszamy ogień, i wlewamy do patelni pół kubka wody, po czym przykrywamy patelnię pokrywką, pozwalając, aby górna część pierożków powoli doszła na parze. Czekamy ok. 10-15 minut, po czym odkrywamy pokrywkę, i czekamy jeszcze chwilę, aż reszta wody wyparuje. Gdy gyozy znów zaczną się lekko podsmażać są gotowe, żeby zdjąć je z patelni.
Podajemy je skropione sosem sojowym, lub z sosem sojowym w miseczce, do maczania. Koniecznie-koniecznie, bez sosu sojowego nidyrydy! ;)