...a do tego kupa nieszczęścia, więc o ciastkach za moment. Niecierpliwi i "brzydliwi" - proszę szybciochem przewinąć do kolejnego zdjęcia ciastek, bo nadchodzące nie będą apetyczne ;) Zachciało mi się jeździć konno, i nie, żeby to pierwszy raz był - jeżdżę, z przerwami, od dziecka. Nie jakoś super-wyczynowo, ale w sumie wiem, gdzie koń ma przód a gdzie tył, i generalnie sobie radzę z całym tym ustrojstwem ;) spaść też mi się zdarzyło, tylko zawsze jakoś...mniej boleśnie. A tym razem, cóż, wbiłam się z całym impetem w ziemię - łokciem. Efekt? Poniższy.
Ta kość, która jest prostopadła, powinna być równoległa, tak. W wyniku wielu dziwnych przygód z naszą ukochaną, polską służbą zdrowia, już tydzień później wyglądało to tak.
A kolejny tydzień później przyjęło wygląd mniej-więcej obowiązujący do teraz:
To czarne ustrojstwo z metalem i gąbkami, które mam na sobie, to orteza. Unieruchamia mnie mniej skutecznie niż gips, ale wciąż dość dokładnie - dodając do tego uszkodzenie nerwu łokciowego które sprawiło, że moja lewa dłoń jest bardziej bezużyteczna niż mniej, otrzymujemy jednoręczną kuchareczkę, która w kuchni radzi sobie...tak sobie.
Ale czy się poddaje? Nigdy!
Przyznaję, gotowanie tylko jedną ręką jest bardzo uciążliwe. Odkręcanie słoików nagle wymaga siły ud, rozdarcie saszetki z przyprawami - zębów, a wszystko trzeba miksować w stojącym robocie, bo nie ma jak przytrzymać miski. Przy czym zmontowanie tego robota też do najprostszych nie należy.
Szacowna Połówka natomiast, pozostawiona w kuchni sama sobie, karmiłaby mnie przez trzy miesiące noszenia ortezy zupkami chińskimi, zamawianą pizzą, kanapkami i ewentualnie makaronem z sosem ze słoika. Więc chociaż musiałam obniżyć loty kulinarne - nie dam się. Niestety, można się spodziewać mniejszej ilości przepisów, nie tylko dlatego, że gotowanie jest trudne - robienie zdjęć też do najłatwiejszych nie należy...ale będę próbować ;) Macie jakieś pomysły, co można zrobić w kuchni jedną ręką?
Ja zrobiłam sobie pyszne ciastka z orzechami i gruszką, adaptując przepis znaleziony tu. Jabłka zmieniłam na gruszki, orzechy włoskie na orzechy fistaszkowe, które miałam kupione już posiekane. Ciastka są przepyszne - kruche z zewnątrz, miękkie w środku, pachnące cynamonem i bardzo sycące. Są też dość słodkie - jeżeli chcecie, możecie nieco zredukować ilość cukru. Wychodzi ich też bardzo dużo, więc będziecie co mieli zamknąć w puszce i podjadać :)
Składniki:
1 duża, twardsza gruszka
1 szklanka posiekanych fistaszków (niesolonych)
110g miękkiego masła
1 duże jajko
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
1 szklanka mąki
1 szklanka cukru (jeżeli macie, to trzcinowego)
1 i 1/4 szklanki płatków owsianych
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
3 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
Czas wykonania: 1-1,5h
Koszt: 5-6zł
Wykonanie:
Gruszkę tarkujemy na dużych oczkach tarki, może być ze skórką (dla mnie - najtrudniejszy moment w przepisie ;)). W mikserze ucieramy miękkie masło, cukier, jajko, sól. Dodajemy mąkę, cynamon, gałkę, proszek do pieczenia, sodę, ekstrakt, miksujemy. Dodajemy płatki owsiane, po pół szklanki, miksujemy. Na tym etapie ciasto zrobi się prawdopodobnie bardzo gęste, ale spokojnie. Dodajemy gruszkę, razem z ewentualnym sokiem, miksujemy aż ciasto przejdzie wilgocią z gruszki - zrobi się luźniejsze. Dodajemy ostatni element, czyli orzechy, i miksujemy.
Nagrzewamy piekarnik do 170 stopni. Nakładamy na blachę kopiatą łyżeczkę ciasta - polecam w postaci 3x3 - 3 kupki w 3 rzędach :) ciastka mocno rozlewają się na boki i rosną, robiąc się pysznie puchate. Pieczemy ok. 10 minut, aż ciastka się rozleją, wyrosną i zezłocą. Po wyjęciu z piekarnika mogą być jeszcze lekko miękkie, dajcie im chwilkę ostygnąć zanim zdejmiecie je z blachy. I możecie się zajadać :)
Z radośniejszych wieści - dołączyła do nas nowa domowniczka, Mara. Nie ma takiego parcia na szkło jak Agrafka, jest trochę nieśmiała...ale więcej o niej przy okazji kolejnego, widocznego na zdjęciu wypieku ;)
Oj, współczuję unieruchomienia. Nie miałam nigdy nic złamanego (chyba, bo pan doktor nie mógł się zdecydować, czy mój palec przy stopie jest złamany, czy tylko wywichnięty), ale wyobrażam sobie, jakie uciążliwe to musi być. Trzymam kciuki i życzę powodzenia w jednoręcznym kucharzeniu :)
OdpowiedzUsuńCiacha wspaniałe, a koteczka cudowna :)
zdrówka, znam taki ból dosc dobrze, a ciacha na pocieche to dobry pomysl
OdpowiedzUsuńPrzepis wygląda smakowicie :) Biedna jesteś z tą ręką... mocno przytulam :)
OdpowiedzUsuńjesteś dzielna! :* te ciasteczka Ci się należą, jak najbardziej!
OdpowiedzUsuńDobra jesteś :) Ciasteczka brzmią łatwo i pysznie. Kotek też ;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję, mam nadzieję, że z ręką szybko będzie dobrze. Nowa domowniczka jest urocza :) A ciastka wyglądają bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńMara <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBardzo okrąglutkie Ci wyszły te ciasteczka. Mnie owsiane zawsze wychodzą trochę rzadkie i potem się rozłażą.
Auc. Musialo bolec...
OdpowiedzUsuńCiastka na pewno pyszne, dodatek gruszki bardzo mi sie podoba. Ale najbardziej podoba mi sie Mara. Jako rasowa kociara czekam na wiecej zdjec :)
Życzę dużo zdrówka, a ciasteczka wyglądają fenomenalnie:)
OdpowiedzUsuńAuć. Dzielna jesteś, że w kuchni dalej urzędujesz!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWłasnie upiekłam, są bardzo dobre, tylko nie wiem czemu orzeszki zdecydowanie zdominowały smak, a gruszka praktycznie niewyczuwalna, a dałam jej od serca - półtorej :/
OdpowiedzUsuńAnia, to pewnie mocno zależy od tego, na jaką gruszkę trafisz - są takie bardziej aromatyczne i takie mniej...
OdpowiedzUsuń