Po raz pierwszy od dziecka wybrałam się ostatnio ze znajomą na grzyby. Zapomniałam już, jakie to fajne! Mimo, że nie szło nam brawurowo, to nazbierałyśmy koszyczek grzybów - większość z tych mniejszych była co prawda robaczywa (chociaż zostało trochę na risotto!), ale utrafiłyśmy też 4 piękne kanie. Nie miałam ochoty na klasyczne, smażone kanie, wymyśliłam sobie, że chciałabym je zjeść w niedużych kawałkach. Wyszukałam przepis na piwne ciasto i przyrządziłam je w taki sposób. Wyszły absolutnie przepyszne - chrupiące z zewnątrz, rozpływające się w środku. Jeżeli lubicie kanie, to bardzo polecam ten przepis :)
Składniki:
4 duże kapelusze kani
Olej, wystarczająco dużo, żeby zanurzyć kawałki kani
Sól, pieprz
1 jajko
1/2 szklanki jasnego piwa
3/4 szklanki mąki (użyłam pełnoziarnistej Lubelli)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Sól, pieprz
Jogurt naturalny (mały kubek)
Sól, pieprz
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka zielonego pesto
Koszt: 3-4zł, 10-12, jeżeli kupujecie kanie
Czas wykonania: 30 minut
Wykonanie:
Wszystkie składniki na ciasto mieszamy. Powinno być gładkie, lejące, rzadsze, niż na naleśniki. Powinno oblepiać kanie, a nadmiar ma spłynąć. Jeżeli wyjdzie wam nieco gęstsze, to możecie je po prostu rozrzedzić, albo mieć kanie w grubszym cieście. Kanie kroimy w szóstki, lub w jeszcze mniejsze kawałki, jeżeli są wyjątkowo duże. Od spodu oprószamy delikatnie pieprzem i solą.
Kawałki kani zanurzamy w cieście i smażymy w garnuszku pełnym wrzącego oleju. Kanie, wrzucone do oleju, powinny natychmiast syczeć i wypływać na powierzchnię. Smażymy po jednej stronie aż nie będą złote, przewracamy na drugą i znów smażymy chwilkę. Wyjmujemy na talerz wyłożony papierem, który odsączy nadmiar tłuszczu.
Podałam je z sosem czosnkowym z pesto, składniki wystarczy wymieszać - czosnek przecisnąć przez praskę lub drobno posiekać.
Najlepsze są jeszcze gorące i chrupiące, później ciasto robi się miękkie. W takim wydaniu też mi smakują - przypominają trochę kotlety sojowe :)