Każdy ma jakieś smaki dzieciństwa, prawda? To jest mój :) gdy jeszcze chodziłam do przedszkola, a w zasadzie zaprowadzała mnie do niego babcia, to było chyba moje ulubione śniadanie. Pamiętam, że babcia piekła wspaniałe, drożdżowe ciasta, z różnistymi owocami. A jak takie ciasto się trochę zeschło i już nie było takie dobre jak na początku, to zyskiwało drugie, pyszne życie w zupie mlecznej na śniadanie. Gdy nie było ciasta maczałam sobie podeschnięte bułeczki, słodkie albo zwykłe. Ostatnio na turniej łuczniczy przygotowałam drożdżowe ciasto z moim pierwszym w tym roku rabarbarem. Pandożerca wolał ślimaczki cynamonowe, więc prawie cała blacha była dla mnie - jadłam ją sobie przez parę dni, aż w końcu ciasto podeschło, a mnie przypomniało się dziecięce śniadanie. 15 lat później wciąż jest tak samo pyszne ;)
Sposób przygotowania:
Podeschnięte ciasto drożdżowe pokroić/porwać na niewielkie kawałki, takie "na raz". Zalać chłodnym lub podgrzanym mlekiem, odstawić na parę chwil do namoczenia, pałaszować.