Odgrzebuję sobie różne zdjęcia z dawien dawna i przypominam sobie, że wieki temu miałam wrzucić jakiś przepis. Tak i jest z tymi ptysiami, które robiłam wtedy, co ptysie bananowo-czekoladowe - dawno, dawno temu ;) ale są tak przepyszne, że szkoda je zapomnieć. Samo ciasto parzone jest nieco pracochłonne, ale za to robi się je dość maszynowo, i można w szybki sposób wyprodukować duże ilości tych ptysiów na imprezę, więc na pewno jeszcze do nich wrócę :)
Uwaga - składniki na ciasto są na baaardzo dużą porcję, na podaną ilość nadzienia wystarczy zrobić ciasto z połowy składników.
Składniki:
Na ciasto:
125g masła
1 szklanka wody
1 szklanka mąki
4 jajka (ja użyłam 5, bo były niewielkie i chciałam sobie ułatwić
wyciskanie kremu, ale ciasto nieco gorzej zachowywało swój kształt)
Na nadzienie:
500g twarożku
Pieprz, sól
Duży pęczek szczypiorku, drobno posiekanego
Pęczek rzodkiewki, ok. 6-8 sztuk.
Wykonanie:
Po przestygnięciu wbijamy do kluchy po jednym jajku i ucieramy. Można to
zrobić mikserem, można łyżką, wszystko zadziała. Na początku ciasto nie
będzie chciało za bardzo tych jajek wchłaniać, ale cierpliwości,
wystarczy porządnie ucierać. Powinniśmy otrzymać dość gęste ciasto,
klejące i błyszczące. Przekładamy je do szprycy z dużym oczkiem.
Blachy wykładamy papierem do pieczenia, i szprycą wyciskamy małe
gwiazdki, wielkości małego orzecha włoskiego, w dość dużym odstępie -
mocno rosną. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, i pieczemy
aż ptysie urosną i się zezłocą, ok. 10-18 minut. Uwaga - jeżeli
wyjmiecie ptysie za wcześnie, to opadną i nie utworzy się w nich
charakterystyczna, pusta dziura w środku, więc nie spieszcie się, muszą
być całe przyrumienione i suche w środku :)
Upieczone ptysie odkładamy do wystudzenia.
Szczypiorek siekamy, rzodkiewkę dokładnie myjemy i trzemy na tarce na grubych oczkach. Składniki na nadzienie dokładnie mieszamy, możemy do smaku dosolić/dopieprzyć mniej lub bardziej. Ptysie kroimy ostrym nożem na pół, po czym nakładamy łyżeczkę nadzienia do środka.
W wersji wytrawnej? Ptysie? Serio? Nie wpadłabym, mimo, że preferuję własnie niesłodkie i naleśniki i tarty... Muszę kiedyś je wypróbować :)
OdpowiedzUsuńdariawkuchni.
To są ptysie ? Boże jakie piękne i do tego na słono. Pyszne.
OdpowiedzUsuńJa myślałam że one występują tylko w wersji na słodko :)
Fajnie wyglądają ale jak sobie przypomnę, że mi ręka omal nie odpadła przy dodawaniu jajek do masy to mi się odechciewa, a mikser u mnie słabiutki więc pewnie też by nie dał rady.
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądają:) muszą być pyszne:)
OdpowiedzUsuńo matulu!!! jakie rozkoszne !!!
OdpowiedzUsuńTakie ptysie to coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńWytrawne i pyszne
OdpowiedzUsuń