Po tortillach czas na chili, z którym można je spałaszować. Wybaczcie za zdjęcia, no ale...nie jest to wybitnie fotogeniczna potrawa ;) a i ja byłam zbyt głodna, żeby się bawić w fotografię reklamową. Chili ma wszystkie zalety dobrego obiadu - robi się je ekspresowo, brudzi się tylko jeden garnek, można nim nakarmić stado głodnych gości a jak zostanie - zamrozić. Można je też podać na wiele różnych sposobów - zjeść samo, jak gulasz, ugotować do niego ryż, podać z nachosami czy wreszcie nabierać je lekko podpieczonymi tortillami.
Składniki (na przynajmniej 5 porcji, i to jak się je samo chili, bez dodatków ;)):
500g mielonego mięsa wołowego (nada się też wieprzowo-wołowe czy nawet z indyka)
1 duża, czerwona cebula
1 duża, czerwona papryka
1 puszka kukurydzy
1,5 puszki czerwonej fasoli lub 150g suchej, namoczonej dzień wcześniej i ugotowanej czerwonej fasoli
1 kartonik zmiksowanych pomidorów (lub dwie puszki pomidorów w kawałkach)
Przyprawy: sól, pieprz, słodka papryka, papryka chili
Odrobina tłuszczu
Koszt: 20-25zł
Czas wykonania: 1,5h
Wykonanie:
W dużym garnku z grubym dnem rozpuszczamy kawalątek masła lub łyżeczkę oleju. Siekamy drobno czerwoną cebulę, wrzucamy na rozgrzany olej, smażymy chwilkę aż się zeszkli, mieszając. Wrzucamy rozdrobnione w rękach mięso mielone i smażymy 3-4 minuty, aż się lekko zesmaży i zetnie. Posypujemy solą (ok. 1/3 łyżeczki), pieprzem, dodajemy dwie łyżeczki czerwonej papryki i dwie łyżeczki papryki chili. Smażymy jeszcze chwilę, kolejne 3-4 minuty, mieszając. Po tym czasie zalewamy mięso pomidorami i dokładnie mieszamy, zmniejszając ogień. Dorzucamy fasolę, kukurydzę (obie odsączone z zalewy) i paprykę pokrojoną w kostkę. Mieszamy wszystko dokładnie, gdyby było za gęste - rozcieńczamy wodą. Przykrywamy i zostawiamy na przynajmniej 30 minut, żeby powoli sobie bulgotało, papryka zmiękła i wszystko przeszło chili. Po tym czasie mieszamy i próbujemy, czy nasze chili jest wystarczająco ostre/słone - doprawiamy do smaku. Zostawiamy na ostatnie 10 minut żeby przeszło ewentualnymi, dosypanymi przyprawami, i możemy dogotowywać ryż lub jeść prosto z miski. Smacznego :)
Ja robię zwykle bez pomidorów i w sklepiku z przyprawami kupuję kumin i to nim doprawiam :) Spróbuję z Twojego przepisu :D
OdpowiedzUsuńBez pomidorów? To chyba taki sypkie to chili Ci wychodzi? :)
UsuńPowiem Ci, że nie aż tak bardzo ;) Chociaż Twoje widzę ma więcej tego "sosu" ;)
UsuńPróbowałaś dodawać do niego tej mieszanki Kotanyi do Chili con carne? :)
Nie, tu przypraw było na tyle mało że wolałam sobie sama wymieszać. Ale ogólnie bardzo lubię te mieszanki kotanyi, bardzo często ich używam, są świetne. Najbardziej lubię kebabową i gyrosową, mniam.
UsuńZrobiłam ostatnio wersję wege na podstawie tego przepisu: http://pickyeaterblog.com/the-best-vegetarian-chili-ever/ Nie używałam kukurydzy, ale kilku rodzajów fasoli. Wyszło dobre, choć garnek przypalił mi się na dnie -_-
OdpowiedzUsuńMam ostatnio fazę na fasolę, zjadam gotowaną jak chipsy, mniam. Polecasz jakąś niestandardową? Ma coś ciekawy smak?
UsuńCzarna jest bardzo spoko. Używam do chilli i burrito. Wygląda jak kupa, ale ma bardzo głęboki smak.
UsuńW sumie kupa pewnie też...
UsuńA mnie tam sie podoba! Moze dlatego, ze wiem, jakie to dobre? :)
OdpowiedzUsuńO tak, chili to typowy przykład "nie oceniaj książki po okładce" ;)
Usuńpycha <3 robiłaś kiedyś z kuminem? zwykle przyprawy nie robią mi aż takiej różnicy, ale tutaj jest ona dosyć znaczna. na korzyść, co nie znaczy że bez kuminu jest złe :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam straszną fazę na kumin jak go odkryłam, dodawałam do wszystkiego ;) więc trochę mi się przejadł i tym razem odpuściłam. No i chciałam namówić Pandę żeby chociaż spróbował, a pewnie jakby wyczuł kumin, to nic by z tego nie wyszło...
UsuńUwielbiam Chiliii :) Ja bazowy przepis miałam bez kukurydzy ale i tak ją dodaję bo uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJa też, ostatnio dodaję kukurydzę do wszystkiego, mam chyba jakieś niedobory kukurydziane ;P
UsuńZrobiłem dzisiaj na obiad, do ryżu, wyszło pyszne! Zastanawiałem się czy dodawać kukurydze, bo nie przepadam za nią, ale ostatecznie dodałem i dała radę. Zdecydowanie będę jeszcze korzystał z tego przepisu :)
OdpowiedzUsuńRysunek na samej górze niby fajny, słodki, uroczy (czyli taki jaki miał być) i w ogóle (i tym razem z ciasteczkiem! :D), tylko dlaczego tego kota tak mało?! :P
W poprzednim wpisie wspomniałaś, że ciągle poszukujesz nowych przepisów. Wiem, że lubisz ciasteczka, ale jak tam z ciastami? Bo jak lubisz to zainteresuj się ciastem "Pijana Śliwka". Ja się w nim zakochałem, a szczególnie w kremie/masie - jest wręcz obłędny, szczególnie robiony z użyciem prawdziwej wanilii. Osobiście korzystam z przepisu na wielkiezarcie.com. Gdybyś jednak się zainteresowała to sugeruję śliwki pokroić na mniejsze kawałki, przed wyłożeniem ich na masę (ciasto się lepiej kroi, śliwki nie wbijają się w masę) oraz skorzystanie z innej polewy. Ta z przepisu zamienia się później w skorupę o twardości zbliżonej do tabliczki czekolady i podczas krojenia jest podobny problem jak z niepokrojonymi wcześniej śliwkami, lubi wbijać się w masę. Bo o zeskrobaniu skórki z biszkoptowego spodu przed "ponczowaniem" i wyłożeniem masy to pewnie wiesz :) Tak czy siak gorąco polecam to ciacho.
Czad, cieszę się :) kuku zawsze możesz pominąć, ja akurat bardzo lubię jak chrupie, nom.
UsuńKurde, ja prowadzę tego bloga czy kot!? :P
Ciasta lubię, i to bardzo, tylko...nie bardzo lubię biszkopty. I ponczowane biszkopty. Generalnie staram się ich unikać, bo wydają mi się takie...bezsmakowe i rozciaptane. Wolę ucierane ciasta, są dużo smaczniejsze. Ale podaj dokładnego linka to zerknę - bo bardzo lubię połączenie śliwki i czekolady, więc może jakoś wykorzystam samą masę :)
No Ty, ale kot to Twój "sidekick" i bez niego to już nie to samo :P Poza tym uwielbiam sposób w jaki rysujesz koty (same koty też uwielbiam jakby co :P), więc im ich więcej na Twoich rysunkach tym dla mnie lepiej =)
UsuńBiszkopt w tym wypadku jest kakaowy, a ponczuje się go tylko troszkę, żeby suchy nie był. Jakoś strasznie wilgotny nie jest. A masa jest waniliowa i przeboska w smaku (bo boska to niewystarczające określenie) i ciasto dla samej masy warto spróbować :)
link do przepisu - http://www.wielkiezarcie.com/recipe9781.html
Piszesz, że lubisz połączenie śliwki i czekolady. Próbowałaś może w takim razie powideł z czekoladą? Ja się skusiłem na przełomie sierpnia i września, skuszony masą pozytywnych komentarzy. W smaku obłęd, coś jak ten cukierek "śliwka w czekoladzie" (taki w białym papierku, z niebieskimi motywami chyba). 3 partie robiłem, trochę słoiczków wyszło :) I pięknie się przechowuje.
http://kotlet.tv/powidla-sliwkowe-z-czekolada-ulubione
O łe, to taka mocno pijana śliwka :( ja nie przepadam za owocami w alkoholu, więc jednak spasuję...
UsuńA za czekoladową śliwkę w kremie zawsze zapominam się zabrać, wrrr! W przyszłym sezonie to już na pewno zrobię ;)
Więcej kotów to na blogu rysunkowym jest, niż tutaj ;P
Też się obawiałem tej wódki i na początku kilka razy robiłem bez niej (zamiast wódki dodaje się taką samą ilość wody), ale ostatnio spróbowałem w końcu z alkoholem (dałem 100 ml). I wiesz, zupełnie niepotrzebnie się obawiałem. Alkoholu praktycznie w ogóle nie czuć, jedynie śliwki są jakby bardziej miękkie i delikatniejsze, oraz mają taki charakterystyczny gorzkawy posmak, co fajnie równoważy słodką masę. Tak czy siak, trzeźwa czy pijana, śliwka i tak jest pyszna :P Więc jakby co rób bez wódy wersję dziecięcą ;-)
UsuńWeź sobie zrób przypomnienie w telefonie, albo zaznacz w jakimś kalendarzu - tak dla pewności. Bo szkoda marnować okazję na zrobienie takich pysznych zapasów zimowych. Tym bardziej, że w sklepach tego raczej nie kupisz ;-)
Na blog rysunkowy też regularnie zaglądam i z niecierpliwością czekam na nowe wpisy :P
Zapiszę sobie w kalendarzyku, ale w razie czego przypomnij mi jeszcze :D
UsuńU mnie śliwki zawsze kończą w drożdżowym albo w knedlach...mmm...
OK, jak sam nie zapomnę :D
UsuńJa w sezonie robię jeszcze ucierane ze śliwkami i kruszonką - mniam.
A próbowałaś może pierogi z suszonymi śliwkami? Mega proste w wykonaniu a całkiem smaczne. Takie na słodko, ze śmietaną. Ostatnio na wigilię zrobiłem i znikły w ekspresowym tempie :)
Nie, ale to genialne! Akurat mam kilową (no, półkilową...ostatnio na śniadanie wcinam owsiankę ze śliwkami ;)) torbę suszonych śliwek, więc niebawem zrobię :) po prostu suszone śliwki do środka, czy coś jeszcze?
UsuńNo właśnie nic więcej, w tym cały urok :D Robisz ulubione ciacho, cienko wałkujesz, wycinasz kółeczko, ładujesz suszoną śliwkę (albo dwie, w zależności od wielkości śliwek i kółeczek ciasta), zlepiasz i gotujesz =] Podczas gotowania śliwki fajnie pęcznieją i miękną. Gotowe pierożki polać jedynie śmietaną z cukrem i wcinać :P
OdpowiedzUsuńOmnomnom. Zrobię sobie na tygodniu.
Usuń