I znów mnie wzięło na eksperymenty ;) Dziś chińskie pierożki won-ton które można przygotować na wiele różnych sposobów - delikatnie ugotować, usmażyć na głębokim oleju lub zrobić to co ja, czyli ugotować je na parze. Przepis na ciasto znalazłam tutaj, chociaż mam wrażenie, że moje wyszły jakoś inaczej ;) chyba mniej podsypywałam mąką.
W moim wykonaniu pierożki są śmietnikowe - zgarnęłam po prostu resztki różnych składników, które mi do siebie pasowały, i wyszły naprawdę pysznie ;) chociaż połączenie jest dość dziwne, i nie obiecuję, że każdemu zasmakuje.
Składniki na ciasto:
250g mąki
1 jajko
1/4 łyżeczki soli
70-100ml wody
Składniki na farsz:
Mięso drobiowe (użyłam mięsa ze skrzydła z indyka i skrzydełek z kurczaka, na których gotowałam wcześniej rosół, ale wielkościowo wyszło podobnie, jak jedna pierś z kurczaka)
Kawałek pora
Pół cebuli
Pęczek szczypiorku
Pół kostki sera favita (można użyć miękkiego twarogu, albo innego białego, słonego sera)
Kilka kropel sosu sojowego
Pieprz ziołowy
Koszt: 5-6zł
Czas wykonania: długi, ze względu na czekanie na ciasto, i składanie pierożków.
Wykonanie:
Na początek szykujemy ciasto. Wsypujemy mąkę do miski, na środku robimy wgłębienie, wbijamy jajko. Dodajemy soli i wody, mieszamy do połączenia się składników, po czym zagniatamy elastyczne, miękkie ciasto. Ilość wody zależy od tego, jakiej mąki użyjecie - mnie wystarczyło 70ml. Zawsze możecie podsypać trochę mąki albo dodać odrobinę wody. Ważne, żeby ciasto się nie kleiło. Formujemy kulkę, i odstawiamy ją na 40 minut do godziny, przykrytą wilgotną szmatką - gdy ciasto trochę postoi, to gluten się aktywuje, i będzie je łatwiej rozwałkować.
W międzyczasie szykujemy farsz - drobno siekamy kurczaka i wrzucamy do miseczki. Siekamy pora i cebulę, i wrzucamy na patelnię z odrobiną rozgrzanego oleju/oliwy. Podsmażamy chwilę, aż cebula się zeszkli, a por straci ostrość. Dodajemy do kurczaka. Siekamy szczypiorek, i również wrzucamy do miseczki. Ser rozdrobniłam z odrobiną mleka, żeby był bardziej kremowy. Dodałam 4-5 kropli sosu sojowego, i około łyżki pieprzu ziołowego (jeżeli używacie zwykłego pieprzu, to oczywiście dodajcie go mniej - do smaku). Mieszamy kurczaka, warzywa i ser, aż powstanie nam gęsta pasta. Próbujemy, i ewentualnie jeszcze doprawiamy do smaku.
Gdy ciasto odleży swoje dzielimy je na dwie części. Jedna z nich wraca do odpoczywania, a drugą wałkujemy. Wałkujemy bardzo, bardzo cienko - tak cienko, jak tylko dacie radę. W trakcie podsypujemy blat - można podsypywać zwykłą mąką, ale polecam drobną mąkę kukurydzianą. Gdy nasze ciasto jest już cieniutkie ostrym nożem kroimy je w kwadraty wielkości ok. 8x8cm. Układamy je sobie w elegancki kopczyk, przesypując mąką kukurydzianą (tutaj pszenna nie zadziała). Musimy uważać, żeby nasze kwadraty nie wyschły, więc jeżeli pracujemy powoli, to przykrywamy je wilgotną szmatką. Mnie krojenie jednej porcji nie zajęło więcej niż kilkanaście minut, więc się w to nie bawiłam.
Z tej połowy porcji powinno wam wyjść ok. 12-13 kwadracików, czyli w sumie będziecie mieli ok. 25 pierożków. Duża, duża porcja - ja zjadłam ok. 8-9, i mocno się najadłam.
Sposobów formowania wontonów jest cała masa - można je składać jak ravioli, można formować jak nasze uszka. Ja najbardziej lubię je składać w takie małe paczuszki. Ciężko byłoby mi wyjaśnić jak się to robi, więc poniżej zamieszczam film :) przepraszam za jakość. I Seethera w tle ;)
Gdyby brzegi nie chciały się kleić, to smarujemy je po brzegach umoczonym w wodzie palcem. Gotowe pierożki odkładamy na omączony blat. Żeby je uparować należy każdy z nich położyć na kwadraciku z papieru do pieczenia. Oczywiście byłam ciekawska, i kilka zrobiłam bez papieru - faktycznie, są dużo bardziej narażone na rozwalanie się ;)
Gotujemy je w garnku na parze ok. 8-10 minut. Po tym czasie możemy zjeść je polane na przykład jakimś sosem, ale świetnie sprawdzają się jako kluseczki w rosole - w ten właśnie sposób zjadłam je ja, i bardzo, bardzo mi smakowały. Trzeba tylko uważać, bo są bardzo gorące :)
Ach, no i dziś Światowy Dzień Kota! Ugłaszczcie tam ode mnie swoje sierściuchy, moja prywatna kota mi właśnie mruczy na kolanach ;)
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!
OdpowiedzUsuńPotrzebowałem przepisu na sprawdzone won-tony!!
... urm... kocham Cię?... *^^*
Rawr, czytam w myślach :D
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńhihi!
OdpowiedzUsuńszukałam takiego przepisu. porywam, bez pytania xd
Strasznie lubie te pierozki (wstyd sie przyznac, ale najbardziej smakuje mi ich najmniej zdrowa, smazona wersja). A za Seethera przepraszac nie musisz. Szkoda, ze tak cicho :)
OdpowiedzUsuńKarmel-itko, porywaj! :)
OdpowiedzUsuńChantel, dziękuję :)
Maggie, chyba kiedyś spróbuję usmażyć, żeby chociaż zobaczyć, jak smakują...ale ja to mam jakąś fobię jeżeli chodzi o smażenie (;
Były zdjęcia, jest film, teraz poproszę jeszcze o zapach i smak :)
OdpowiedzUsuńZ każdym pierogiem się tak delikatnie pieściłaś? ;>
OdpowiedzUsuńNie, później nabrałam wprawy, więc przyspieszyłam i byłam bardziej brutalna :>
OdpowiedzUsuńPewnie szczególnie w tym triumfalnym "ta-da!" po każdym :D
OdpowiedzUsuńTak, tylko później zaczęłam stepować po każdym.
OdpowiedzUsuńI tak powstał Riverdance.
OdpowiedzUsuńPewno, Michaś Plaskacz to mój ziomek.
OdpowiedzUsuńnie lubię jak ktoś pieprzy wielowiekową tradycję kuchni chińskiej. może dodać swrka topionego? ... naucz się szacunku do produktu i tradycji
OdpowiedzUsuńNie planuję, bo nie wierzę, że przodkowie pierożków won-ton przewracają się w grobie jak się zajadam moimi obrzydliwymi, nowoczesnymi wersjami, ale dzięki za sugestię!
Usuń