Dzisiejszy odcinek sponsorują literka W i cyferka 2~ Ale o tym za chwilę.
Klepcie się w głowę, klepcie, ale to połączenie jest genialne. Delikatnie słodki, gęsty sos rewelacyjnie podkreśla smak wołowiny, rodzynki chrupią, cebula pasuje. Wszystko gra! Aż sama byłam zaskoczona :) spróbujcie, bo danie jest naprawdę ciekawe. Na pewno NIE zasmakuje tym, którzy nie znoszą pizzy hawajskiej czy kurczaka z ananasem - to podobne klimaty. Mnie baaardzo podszedł. Co ciekawe - bardzo mi tu pasuje ryż. Ja jestem raczej makaronowa, i jak mam do wyboru jakiś makaron to nawet się nie zastanawiam, ale tu zdecydowanie bardziej pasuje ryż.
Swoją drogą - antyreklama. Brązowy ryż Sonko to jest taki sobie, odradzam ;)
To teraz o sponsoringu! Przepisem podzielił się ze mną Wojtek, człowiek, który hobbystycznie wskakuje sobie na rower w Krakowie, a zsiada z niego w Lublinie. Szalony, szalony fizyk. Ale na gitarze gra nieźle i śpiewać też zaśpiewa. Jakby ktoś chciał poczytać jak się pokonuje 573km używając jedynie siły własnych nóg - zapraszam na jego bloga Fizyk W Podróży.
I ogłoszenie parafialne. Wojtek poszukuje towarzyszki (1+1=2) do podróży autostopowej na (prawie) koniec świata. Cytuję:
"Do Iranu na pewno, na pewno przez Gruzję. Do Uzbekistanu jak się uda. Termin: lipiec, sierpień.
Kandyda
być możliwie niemarudna. Po drugie niezmiernie urodziwa. Fajnie będzie, zachęcam! : )"
Na ile znam Wojtka, to mogę potwierdzić, że fajnie będzie. I kocyk poda, w razie czego. Gulaszu w trasie raczej nie zrobi, więc zróbcie sobie sami:
Składniki:
300-400g mięsa wołowego
2-3 cebule średniej wielkości
3 ząbki czosnku
Garść rodzynek
Dwa banany
Puszkę krojonych pomidorów
Torebka ryżu (u mnie brązowy)
Przyprawy: pieprz, sól, czerwona papryka, liść laurowy, majeranek, tymianek
Tajemna Mieszanka Mamy Wojtka Do Duszenia Mięsa zawiera również kminek (nie znoszę ze szczerego serca), ziele angielskie (zapomniałam kupić), szałwię i kolendrę (nie było). Ale to ponoć można modyfikować.
Koszt: 13-14zł
Czas wykonania: 1,5h
Wykonanie:
Mięso, jeżeli kupowaliśmy jakiś cały kawałek, kroimy w kostkę. Na odrobinie oleju podsmażamy, pod koniec smażenia dosypujemy soli i pieprzu. Podlewamy odrobiną wody, dodajemy pół łyżeczki papryki, od serca majeranku i tymianku, dwa liście laurowe. Dusimy na malutkim ogniu ok. 20 minut, dolewając wody jeśli trzeba. Po tym czasie testujemy, czy mięso jest już miękkie. Jeżeli nie, to jeszcze trochę dusimy, jeżeli tak, to dorzucamy pokrojoną w piórka cebulę, posiekany czosnek i podduszamy ok. 5 minut, aż cebula zmięknie. Zalewamy wszystko pomidorami, mieszamy. Dodajemy rodzynki (ja moje wcześniej zalałam na 15 minut wrzątkiem, bo trafiły mi się jakieś wysuszone ;)) i banany pokrojone w ok. 1-2cm plasterki. Ja w zasadzie dodałam półplasterki, bo plastry to mi się jakieś strasznie wielkie wydały. Dusimy ok. 15 minut, aż banany lekko się rozpłyną. Podajemy na ugotowanym (duh) ryżu.
Ponoć można jeszcze dodać pokrojoną w plasterki i lekko obgotowaną marchewkę, a na końcu posypać pietruchą. Pietruszki nie lubię, a o marchewce zapomniałam. Jestem profanem. Ale pycha!