Im bardziej pada śnieg,
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.
Mruczał Kubuś Puchatek...Nie musi padać śnieg, żeby mi marzły paluszki, nóżki i w zasadzie wszystko inne. Zdecydowanie w okresie jesiennym mam ochotę wyemigrować gdzieś w okolice Karaibów...Ale póki ten pomysł pozostaje w sferze marzeń - pocieszam się wieczorami grzanym cydrem. Napój jest słodki, niezbyt bogaty w procenty więc nie uderza do głowy, pachnie korzennie i, co najważniejsze, cudownie rozgrzewa.
Składniki:
500ml cydru (albo pseudocydru - ja używam Somersby, mniam)
1 pomarańcza
4-5 goździków
Pół łyżeczki cynamonu
Cukier (jeżeli używacie wytrawnego cydru)
Koszt: 5zł
Czas wykonania: 10 min
Wykonanie:
Do garnuszka powoli wlewamy cydr. Wyciskamy do niego pół pomarańczy, pozostałą jej część dodajemy pokrojoną w cząstki. Dorzucamy cynamon i goździki, delikatnie mieszamy. Powoli podgrzewamy całość aż będzie gorąca, ale nie dopuszczamy do zagotowania się. Pod koniec wyławiamy goździki, rozlewamy cydr na dwie porcje, i mościmy się z gorącym kubkiem pod kocem ;)
Właśnie zrobiłam zgodnie z Twoim przepisem :) REWELACJA!!! na szczęście od razu zrobiłam z podwójnej porcji :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLITR!? Nie upij się! :)))
OdpowiedzUsuńAż mi się przypomniały zimowe miesiące na studiach, gdy z kumpelą chodziliśmy sobie do naszej ulubionej knajpki, na naszego ulubionego grzańca :) Był bardzo podobny do powyższego przepisu. Goździki, przyprawa korzenna, solidny plaster pomarańczy i rzecz jasna piwko zamiast cydru :) Mniam!
OdpowiedzUsuńA tak w temacie jeszcze nigdy nie piłem cydru, nawet go nie widziałem. Prawdę mówiąc musiałem sprawdzić w google co to kurde jest ten cały cydr :D
Ale do sedna do wszelkiej maści grzańców polecam używać miodu zamiast cukru (od razu piszę, że nie wiem jak to się sprawdza w przypadku cydru, ale miód raczej pasuje smakowo do jabłka) :)
Miód na pewno będzie pasować :) z tym, że jak mówię - ja akurat nic nie muszę dodawać, bo Sommersby sam z siebie jest słodki.
OdpowiedzUsuńOj, marzna, i to jeszcze jak... Ale takim cydrem na pewno bym sie rozgrzala! Swietna alternatywa dla grzanego wina.
OdpowiedzUsuńEhhh tak sobie właśnie przeczesywałem google w poszukiwaniu informacji gdzie można kupić to cudo Sommersby i z tego co przeczytałem wynika, że dostępne w naszym kraju Sommersby (Sommersby Apple Beer Drink, bo chyba o tym piszesz?) to nie żaden cydr tylko piwo z sokiem jabłkowym :( To trochę jak picie Desperados czy innego Reddsa - raz na rok można spróbować, ale na dłuższą metę bleeee...
OdpowiedzUsuńEhh, szkoda bo nabrałem ochoty na spróbowanie czegoś nowego. Chociaż znając życie, jeśli gdzieś go zobaczę to pewnie zaopatrzę się w jedną, testową butelkę.
Adam, w Polsce somersby sprzedawany jest jako napój piwny żeby uniknąć wyższego opodatkowania, ale skład ma taki sam jak zagraniczny - a za granicą już jest sprzedawany jako cydr ;) tak czy siak - nie zniechęcaj się i spróbuj!
OdpowiedzUsuńNo właśnie niby nie ;) Bo polski Sommersby zawiera 45% piwa i 55% soku jabłkowego (lub bliżej nieokreślona ciecz o smaku jabłkowym - who knows :) ), podczas gdy prawdziwy cydr powstaje z przefermentowanych jabłek (bez piwa). W związku z tym cydr musiałby być sprzedawany w Polsce jako musujące wino owocowe czy jakoś tak, w każdym bądź razie z banderolą i w ogóle.
OdpowiedzUsuńZ tego co idzie przeczytać to polski Sommersby z cydrem spólne ma jedynie jabłkowy smak i zawartość alkoholu. Ale podobno dobry jest (często porównywany do soku tymbark) więc pewnie się skuszę, jeśli tylko znajdę :)
Rynn jesteś w stanie porównać Sommersby do Lech Shandy? Lepsze, gorsze, na podobnym poziomie? To ostatnie smakowe piwo jakie miałem okazję pić (swoją drogą paskudne niebywale :/), więc wiedziałbym mniej więcej czego się po tym spodziewać :)
Hm, no ja gdzieś wyczytałam, że to to samo...ale ostatnio cydry są w sumie popularne - gdzieniegdzie można dostać taki butelkowany prawdziwy :)
OdpowiedzUsuńJestem w stanie porównać - Somersby moim zdaniem jest dużo lepszy. Mniej piwny, prawie w ogóle tam tego piwa nie czuć, a Lech Shandy mi jednak smakował jak piwo o smaku cytrynowym. Shandy wydawał mi się bardziej chemiczny,
Byłem w Tesco i zaopatrzyłem się w rzeczonego Sommersby. Przy okazji widziałem coś co faktycznie było cydrem - Sun Cider Apple, w puszce, z banderolą (przyznam, że trochę komiczny to widok :D ), chyba 2 zł droższy niż Sommersby. Jednak w składzie jest tyle chemii (m.in. 2 konserwanty, czy też barwnik E_coś_tam?!), że dałem sobie z nim spokój.
OdpowiedzUsuńSmak? Na zimno smakuje jak o wiele za mocno rozcieńczony sok jabłkowy, może z delikatnym dodatkiem mięty (posmak). Faktycznie piwa w tym w ogóle nie czuć. I tak jak piszesz jest lepszy niż Shandy, ale nie oszukujmy się - trzeba się naprawdę mocno postarać, żeby być gorszym niż Shandy. Być może na ciepło jest lepiej, ja się jednak o tym raczej nie przekonam. Bo płacić za coś takiego 3,99 zł to niezłe przegięcie. Wolę jednak zwykłego Carlsberga, czy to na ciepło czy na zimno, do tego tańszy o ponad złotówkę, a w smaku lepszy.
Poza tym Sommersby ma u mnie wielki minus, wypycha mi słomkę ze szklanki ;(
P.S. Za czasów mojej młodości było fajne piwko na grzańca, zwało się "10,5". Kojarzysz może? :)
No nie żartuj, 4zł to nic za taki smak! Ładnie proszę - zainwestuj jeszcze jedną czwórkę i spróbuj go na ciepło :)) bo to naprawdę coś zupełnie innego...
OdpowiedzUsuńSun Cider Apple też piłam - niezłe, ale trochę, hm, cięższe w smaku, no i sporo droższe - płaciłam chyba 7zł - jednak wolę Sommersby.
A co do Lecha Shandy - spróbuj Warki Radler, jest sporo lepsza jeżeli chodzi o cytrynowe piwa, ale za to już wybitnie jako ugaszacz pragnienia w upały, bo to ma chyba 2,5% :)
10,5 kojarzę, ale byłam wtedy dzieciuch - jeżeli piłam, to nielegalnie, częstowana przez kuzynkę-buntowniczkę ;) smaku zupełnie nie pamiętam.
Lubię cydr, ale na ciepło nigdy nie piłam. Chyba powinnam jedną puszkę wyjąć z lodówki ;)
OdpowiedzUsuńHm, hm, w zasadzie ciepły to jest taki sobie, to gorący jest pyszny :)))
OdpowiedzUsuńŁadnie poprosiłaś więc spróbowałem jeszcze raz :) Właśnie sobie popijam na gorąco i faktycznie - kilka razy lepsze niż na zimno! Przede wszystkim zupełnie nie czuć tej "wodnistości" o której wcześniej wspominałem. Do tego ma fajny pomarańczowy kolorek :)
OdpowiedzUsuńNie chciało mi się bawić w krojenie pomarańczy na kawałki, więc całą przerobiłem na sok. Lubię na słodko, więc dodałem jeszcze łyżeczkę miodu (rzecz jasna najpierw spróbowałem jak smakuje bez ;-) ).
Zastępstwem dla grzańca z piwa to nadal nie jest, ale jeśli ktoś ma akurat ochotę na coś rozgrzewającego i mocno owocowego to sprawdzi się bardzo fajnie :)
Jeszcze 2 sprawy:
1. Nie podoba mi się jedna rzecz - zawiesina z pomarańczy tworząca się na spodzie szklanki :/
2. Trochę się zagapiłem i zamiast do kufla z rączką wlałem do szklanki (takiej z grubego szkła, do piwa). Teraz muszę ją trzymać przez ręcznik, bo inaczej nie da się pić :/ (a słomki mi się skończyły ;( ).
Haha, hurra! Bardzo się cieszę, że spróbowałeś jeszcze raz ;) i widzisz, mnie z kolei taki grzaniec bardziej niż piwny smakuje...
OdpowiedzUsuńZawiesina z pomarańczy mu przeszkadza, już nie wybrzydzaj :D
bo kto lubi taki "muł" na dnie szklanki? :P
OdpowiedzUsuńJa!
OdpowiedzUsuńChociaż jak jest tam dużo cynamonu, no to zostawiam :D
Gorący, tak zrobiłam wg przepisu i żeby był bardziej rozgrzewajacy dodałam kroplę tabasco... domownicy mi wypili...
OdpowiedzUsuńFajny przepis jutro wypróbuję dam znać czy mi smakowało, do tej pory piłam go tylko schłodzonego ale w postaci grzańca pewnie też będzie dobry.
OdpowiedzUsuńOdkąd spróbowałam grzaniec cydrowy tak już zostanę przy nim na dłużej... dla mnie rewelacja
OdpowiedzUsuń